środa, 30 lipca 2014

Rzecz o lakierze idealnym | Essie Fiji

Essie. Ta marka od początku moich blogowo - urodowych budziła me zainteresowanie, intrygowała i kusiła. Kusiła tak mocno, że w końcu, a było to w listopadzie zeszłego roku stałam się posiadaczką pierwszej buteleczki. Później w moje ręce trafiały kolejne i obecnie jestem w posiadaniu siedmiu kwadratowych, szklanych buteleczek skrywających piękne emalie. Nie pisałabym o tym, gdyby nie chęć podzielenia się z Wami zdjęciami i moimi spostrzeżeniami na temat jednego z nich, mianowicie Fiji. Obejrzałam mnóstwo swatchów, kupiłam (w regularnej cenie, co do tej pory mi się nie zdarzyło) i przyznaję, że miałam lekkiego stresa, bo byłabym bardzo niezadowolona, gdyby okazał się nieciekawy podczas aplikacji. W każdym razie, pomalowałam i zakochałam się w nim bezgranicznie! Fiji to maksymalnie rozbielony baby pink albo biel z dużą kroplą soku malinowego. Nie jest to biel i naprawdę wyraźnie to widać. Wygląda bardzo świeżo, elegancko, może nawet ślubnie. To taki "czysty" kolor. Nie ma szans wyglądać tandetnie. W kwestiach technicznych jest równie dobrze. Szeroki pędzelek zdecydowanie ułatwia malowanie. Lakier nie smuży, nie bąbluje, kryje w stu procentach przy trzech cienkich warstwach. Schnie bardzo szybko, więc trzy warstwy nie stanowią problemu. Nosiłam go na paznokciach przez sześć dni, nie odnotowałam żadnych odprysków, jednie lekko starte końcówki. W sumie można by go nosić jeszcze dzień czy dwa. Nie będę więcej gadać, zapraszam na prezentację :)



Absolutnie uwielbiam Fiji! To chyba najbardziej uniwersalny kolor w mojej kolekcji. Z pewnością będzie często gościł na moich paznokciach :)
  
Lubicie takie kolory? Macie Fiji w swoich kolekcjach?

wtorek, 15 lipca 2014

OPI Nagellack Pirates Of The Caribbean Sparrow Me The Drama

O lakierach firmy OPI nasłuchałam się już tyle, że w końcu postanowiłam nabyć jedną buteleczkę. Parę miesięcy temu skusiłam się na róż Sparrow Me The Drama z kolekcji Pirates Of The Caribbean. Początkowo nie byłam pewna fenomenu tych lakierów, całej aury świetności, więc musiałam przekonać się na własnych paznokciach. Kolor emalii jaki jest, każdy widzi. To piękny, przykurzony, nieco rozbielony róż. Nie jest ani bardzo jasny, ani zbyt ciemny. Wykończenie kremowe, całkiem nieźle błyszczy bez topa. Bardzo przyjemnie prezentuje się na paznokciach, na dłuższych na pewno jeszcze lepiej. Pędzelek jest dobrze przycięty, niezbyt szeroki, węższy niż w Essie z grubym pędzlem. Rozprowadza się całkiem przyjemnie, nie smuży, nie zalewa skórek. Niestety, do całkowitego i satysfakcjonującego krycia potrzeba trzech warstw. Schnie kilkanaście minut, co w sumie jest niezłym wynikiem. Końcówki lekko ścierają się już na drugi dzień od malowania, ale nie jest to zbytnio widoczne. Za taką cenę wolałabym krycie po dwóch warstwach i dłuższą trwałość, ale jestem w stanie to przeboleć.   



A tak przy okazji, ludzie szukają ciekawych rzeczy w internecie. Zastanawiam się jakim cudem po takich wyszukiwaniach trafiają na blogi kosmetyczne :D


Znacie firmę OPI? Lubicie ich lakiery? Jakie są Wasze ulubione kolory?

środa, 9 lipca 2014

O moim blogowaniu słów kilka


Ten blog powstał z chęci podzielenia się z Wami jednym z moich wielu zainteresowań, jakim jest uroda i kosmetyki. Pod koniec roku 2011 napisałam pierwszego posta, potem kolejnego i następnego. To trwa do dziś, bo piszę posty, robię do nich zdjęcia i publikuję całość. Powinnam napisać, że piszę głównie dla Was, ale skłamałabym. Piszę przede wszystkim dla siebie, a to, że ktoś zechce przeczytać, jest bardzo miłe. Nigdy jednak nie miałam parcia na to, żeby ktoś koniecznie czytał moje wypociny. Nie chcę, aby ktokolwiek poczuł się tym urażony. Po prostu nie lubię niedomówień i dlatego postaram się Wam co nieco napisać o moim blogowaniu.

Muszę przyznać, że gdyby nie blog, nie poznałabym wielu świetnych kosmetyków, które teraz znacznie ułatwiają mi życie. Niestety, na pewno wydawałabym o wiele, wiele mniej. Każdy wie, że kosmetyki (nie wszystkie oczywiście) nie należą do rzeczy, które kosztują grosze. Wiem po sobie, że kupiłam zbyt dużo produktów, które nigdy nie były mi potrzebne. Po co mi bronzer (nie, nie jeden, a trzy) czy róż, skoro nawet się nie maluję? Albo paletka cieni? 

Chciałam Wam powiedzieć, że udało mi się uwolnić od wewnętrznego przymusu kupowania tego, co mi niepotrzebne. Tak, to prawda, że ostatnio zrobiłam zamówienie na rosyjskie kosmetyki, ale nie dlatego, że po prostu paliło mnie od chęci ich posiadania. Od dawna chciałam je wypróbować, a że akurat włosowe zapasy się skończyły, postanowiłam kupić inne i mieć spokój na jakiś czas. Przestałam też rzucać się na lakiery do paznokci. Owszem, pokochałam Essie i nie mam zamiaru się od tego uwalniać ;) Uznałam, że kupowanie emalii tylko dlatego, że są tanie, jest bezsensowne. Wolę odłożyć dwadzieścia złotych (lub więcej) i wtedy kupić dobrej jakości lakier, którego będę często używać. To dlatego urządziłam wymianę (zakładka po prawej stronie), gdzie umieściłam wiele kosmetyków, które są mi niepotrzebne. Nie chcę, aby zabierały mi miejsce w szafce i stały nieużywane. Nie mam już zamiaru kupować, bo blogerka, nazwijmy ją x, kupiła i ja też muszę to mieć. Zaczęło mnie to wkurzać, chcę być niezależna. Nie mówię, że przestanę robić zakupy. Nie zamknę się w domu na cztery spusty, co to, to nie :D Po prostu od jakiegoś czasu staram się podchodzić do tego racjonalniej niż kiedyś.

Nie zamierzam porzucić blogowania, ale nie gwarantuję, że będę pisać często. Myślę, że raz, dwa razy w tygodniu coś opublikuję, ale raczej nie częściej. Nie będę też pisać postów tylko po to, żeby były. Jeśli napiszę, to albo o czymś rewelacyjnym, albo o bublu. Nie mam zamiaru opisywać ze szczegółami zupełnie przeciętnych rzeczy. Mam nadzieję, że zrozumiecie moją postawę.

Jeszcze jedno - to nie tak, że chcę być kimś, kto wzniósł się ponad Was i prawi morały. Po prostu próbuję powiedzieć co nieco o sytuacji wielu blogerek (wiem, że nie ja jedna mam takie zdanie na temat blogowania). Lubię wiele kosmetyków i wiele chcę wypróbować, ale nie będę tego robić na zasadzie "łapię, co mi dadzą" albo "kupuję, żeby pokazać na blogu". Tak, nadal będę wydawać pieniądze na kosmetyki, ale postaram się ograniczać. Żeby ktoś nie zrozumiał mnie źle - na pewno zdarzy mi się kupić droższy lakier czy inny produkt, ale w myśl "kupuję, żeby mieć na długo".

Do napisania tego posta zainspirowała mnie Ola, dokładnie tutaj - KLIK. Po przeczytaniu jej posta zrozumiałam, że mam podobnie i muszę coś z tym zrobić :)

poniedziałek, 7 lipca 2014

FotoMix #17 [03.06 - 07.07]

Wakacje niedawno się rozpoczęły, więc odpoczywam na maksa. Zwyczajnie robię to, na co mam ochotę i nie muszę się martwić tym, że koniecznie trzeba się czegoś nauczyć na jutro. Taki odpoczynek był mi bardzo potrzebny, ale uważam, że gdyby trwał więcej niż dwa miesiące, byłoby niefajnie, przynajmniej dla mnie. W każdym razie zebrałam się i dziś zaprezentuję Wam kilka ujęć z czerwca i początku lipca :)


1. Uwielbiam smoothie, szczególnie z truskawek, mięty i bazylii, bez dodatku mleka czy jogurtu. Schłodzone smakuje lepiej niż jakikolwiek inny napój.
2. Sznurki z Oysho, kupione przez Różową Szpilkę :) Lekkie, dziewczęce, pasujące do wielu stylizacji.
3. Ostatnimi czasy w Zamościu jest coraz więcej koncertów, co oczywiście bardzo mnie cieszy :) Tu akurat występ Ryszarda Rynkowskiego.
4. Rosyjskie kosmetyki chodziły za mną i chodziły, aż w końcu uległam i zrobiłam zakupy (bioarp.pl). Póki co nie jestem w stanie się wypowiedzieć na ich temat, nie wszystkich zaczęłam używać, a po jednokrotnym teście również niewiele mogę powiedzieć.
5. Ta sukienka jest idealna! Pokazywałam ją już w tamtym roku i od tamtej pory często ją noszę. Uwielbiam taki krój sukienek, jeśli nie identyczny, to podobny, w innych nie czuję się dobrze.
6. Od kilku miesięcy intensywnie odczuwałam potrzebę posiadania zegarka, najlepiej męskiego i koniecznie dużego na bransolecie. Moje marzenie się spełniło, jestem bardzo zadowolona :) Nie miałam konkretnego modelu na myśli, ale po przymierzeniu uznałam, że ten ma w sobie to "coś".
7. To, że kocham książki, wiadomo nie od dziś. Także na wakacjach nie wyobrażam sobie dnia czy dwóch bez przeczytania choćby kilku stron.
8. Moi znajomi mają tendencję do znajdywania ciekawych roślin. Tutaj smocza lilia, która wygląda jak wygląda (czyli dziwnie :D) i podobno wieczorami śmierdzi zepsutym mięsem.
9. W końcu kupiłam większą torebkę. Pasuje absolutnie do wszystkiego i co najważniejsze, mieszczą się w niej wszelkie moje pierdoły ;)

   A jak Wam minął czerwiec i początek wakacji? :)

piątek, 4 lipca 2014

Aktualizacja zakładki wymiana

Uaktualniłam zakładkę z kosmetykami, które chętnie oddam, sprzedam lub wymienię. Pojawiło się sporo nowych produktów, wiec zapraszam do obejrzenia, może coś wpadnie Wam w oko.

WYMIANA    

wtorek, 1 lipca 2014

Kulturowe podsumowanie czerwca

Naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało, że nie napisałam kulturowego podsumowania maja. Zorientowałam się jakoś dwa tygodnie temu i uznałam, że nie ma sensu o tym pisać praktycznie dwa tygodnie po czasie. W czerwcu nie obejrzałam ani jednego filmu, co w ostatnich miesiącach często mi się zdarzało - zobaczyć jeden, dwa albo wcale. Trudno, nie mam zamiaru się tym przejmować. Nie będę przedłużać, zapraszam na czerwcowe podsumowanie :)


Spowiedniczka Terry'ego Goodkinda jest jedenastym tomem cyklu Miecz Prawdy. Przyznaję, całą serię bardzo polubiłam, inaczej nie dotarłabym do tej części. Książkę czytało się bardzo przyjemnie jak wszystkie wcześniejsze - wciągająca fabuła, barwni bohaterowie, próby przezwyciężenia zła i własnych słabości. Wszystko to złożyło się na porywającą powieść, od której trudno się oderwać. Kłaniam się w pas autorowi, że potrafił stworzyć tak mądrą, piękną serię, która mimo ilości tomów nie stała się ani trochę nudna!

Kiedy wzięłam tę książkę do ręki, nawet przez myśli mi nie przeszło, że okaże się tak piękna i wzruszająca. Od pierwszego wejrzenia Nicholasa Sparksa to jedna z tych powieści, przy których człowiek płacze, chociaż wcale nie chce. Opowieść o dwojgu ludzi, którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, zamieszkali ze sobą, kupili dom i planowali cudowne życie, które przerwało pewne wydarzenie. Nie będę zdradzać o co dokładnie chodziło, lepiej przekonać się samemu. Podsumowując, bardzo polecam.

Weiser Dawidek Pawła Huelle to pozycja niezwykła. Naprawdę inna od przeczytanych przeze mnie wcześniej pozycji. Zawiła, skomplikowana, pozostawiająca wiele pytań bez odpowiedzi. Moim zdaniem jest po prostu dziwna, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Opowieść o przyjaciołach, dzieciach, które... no właśnie, co? Przeżywały dzieciństwo odkrywając dorosłość, wiele nie rozumiejąc, wysnuwając własne wnioski. Ze swojej strony polecam, warto przeczytać i przekonać się, na czym polega niezwykłość tej książki.



Cały czerwiec w głośnikach i słuchawkach brzmiały powyższe utwory. Polecam wszystkie, należą do tych raczej znanych, więc pewnie już nie raz je słyszeliście :)

Co ciekawego przeczytałyście lub obejrzałyście w lipcu? Znacie którąś z wymienionych przeze mnie pozycji?