wtorek, 21 stycznia 2014

Kotełowo [FotoMix #11]

Koteł. Zwierzak, bez którego nie wyobrażam sobie życia, pomimo iż nie jest do końca mój. Nie ma lepszego. Pierwszy kot w moim domu, zajmujący część życia. Pojawia się w FotoMixach, na Instagramie i Facebooku, gdzie często komentujecie jego zdjęcia. Dlatego dziś zapraszam na prezentację dla wszystkich miłośników kotów, także częściowo mojego (bo praktycznie jest kotem sąsiada, jednak większość dnia spędza u mnie) :)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Nieobecność

Z powodów osobistych posty nie pojawiały się przez niemal tydzień. Sytuacja na szczęście już opanowana, ale  z notatkami będzie średnio, przynajmniej do końca stycznia. Później wrócę z ferii i będę cykać nowe zdjęcia do nowych postów. Stay tuned! :)

środa, 15 stycznia 2014

Żuczkowo / Miss Sporty Metal Flip Fiery Blaze

Pisałam już o tym lakierze TUTAJ, ale postanowiłam pokazać go jeszcze raz. Jest przecudny! Wykończenie, przejścia z jednego koloru w drugi, szybkie wysychanie i całkiem niezłe krycie (standardowe dwie warstwy) sprawiły, że dostał się do grona ulubieńców 2013. Cóż jeszcze mogę napisać? A, jest dostępny w Rossmannach za osiem czy dziewięć złotych. Miss Sporty Metal Flip Fiery Blaze to jeden z ładniejszych lakierów, jakie posiadam w swojej kolekcji. Nie widzę potrzeby dalszego pisania, lepiej zobaczcie zdjęcia :)


   Jak Wam się podoba? :)

wtorek, 14 stycznia 2014

Z mocznikiem przez zimę! / Balea Urea Handcreme

Całkiem niedawno pisałam o kremie do rąk marki Balea w wersji z olejkiem arganowym, dziś natomiast zaserwuję post o kolejnym, tyle że z mocznikiem. Podobnie jak na tamtym, na tym się nie zawiodłam, sprawdził się nawet lepiej i wydaje mi się bardziej odpowiedni na zimowe miesiące. Opakowanie jest typowe, jak na załączonym poniżej obrazku. Dosyć miękka, łatwa w obsłudze tuba o pojemności 100ml. Wizualnie również w porządku, całkiem ładna i bez naklejek. Nakrętka z klapką, która samoistnie otworzyć się nie powinna. Zapach kremu jest przyjemny, kremowy, nienachalny. Na skórze nie utrzymuje się zbyt długo, jest lekki i nie drażni nosa. Jeśli zaś o konsystencję chodzi, średnio gęsty, nie wodnisty, ale też nie maślany. Dobrze się rozprowadza i w ciągu pięciu minut wchłania, pozostawiając delikatny satynowy film, który wyczuwalny jest tylko przez kilkanaście minut. Nie należy do tłustych, nie klei się. Działa bardzo dobrze, zmiękcza i wygładza skórę, odżywia i nawilża. Efet utrzymuje się długo i nie ma potrzeby smarowania się nim co pół godziny. Balea Urea Handcreme to świetny kosmetyk na każdą porę roku, a zwłaszcza na zimę. Likwiduje uczucie ściągnięcia i wysuszenia, dając długofalowe nawilżenie.


Bardzo polubiłam ten produkt. To pierwszy od dawna krem do rąk, którego używam z wielką przyjemnością i jestem pewna, że efekty będą pozytywne.

Używałyście tej lub innej wersji kremów Balea? A może polecacie jeszcze inne? Chętnie poczytam o Waszych typach :)

piątek, 10 stycznia 2014

Chwalę się, a co!

Nawet nie wiecie (a może i wiecie), jak ciężko mi, blogerce, poradzić sobie bez aparatu. Traf chciał, że zapomniałam zapakować go do torby po świętach i odzyskam dopiero po dwudziestym stycznia. Będzie trudno, ale posty postaram się dodawać. Dzisiejsze zdjęcie wykonałam za pomocą aparatu w telefonie i chyba nie ma tragedii, może coś dojrzycie. Ale nie piszę, by się pożalić, a pochwalić. Otóż dziś listonosz wręczył mi wyczekiwaną paczuszkę od E. (dziękuję!) z widoczną na poniższym zdjęciu zawartością. Niemieckie kosmetyki ciągle mnie intrygują, a te, które mam, w większości uwielbiam. Mam nadzieję, że produkty otrzymane dziś będą równie dobre.


Alverde Waldgezwitscher LE Lippenstifte 10 Erdhügel - szminka z leśnej limitowanki w brązowym kolorze. Po roztarciu i delikatnym wklepaniu staje się ciemnym nudziakiem dobrym na co dzień. Wygląda naprawdę ładnie na ustach, a do tego ma genialne opakowanie. Całkowicie zauroczyły mnie lisy, wiewiórki, ptaki i drzewa. Gdy tylko będę miała możliwość zrobienia zdjęć aparatem, to od razu pokażę Wam zwierzaki z bliska.

Essence Oktoberfest Eyeshadow & Lipgloss Set. 01 I Mog Di! - znów bardzo ładne, kartonowe opakowanie w kratkę z wizerunkiem pierniczka i reniferami w środku i z tyłu. W środku dwa dość dobrze napigmentowane cienie - opalizujący na różowo fiolet oraz łososiowy, oba błyszczące, powinny ładnie razem wyglądać. Do kompletu mini błyszczyk w cukierkowym, pastelowym odcieniu różu. Po wykończeniu Max Factorowego Gloss Cube'a długo szukałam takiego różu i teraz mam, więc póki co jak najbardziej na plus.

Balea Gute Laune Maske / Feuchtigkeits Maske - kiedyś miałam jedną maseczkę tej firmy i chciałam wypróbować kolejne. Tę nawilżającą zapewne komuś oddam, gdyż ma trójglicerydy, ale pierwszą zużyję z chęcią, jestem jej bardzo ciekawa.

Dove Intensiv Reparatur 1 Minute Kur - Spulung - nigdy nie miałam żadnych kosmetyków do włosów z Dove, więc chętnie wypróbuję. Kto wie, może będzie hit? :)

Beta - Skin Natural Active Cream - dwie próbki kremu kompletnie nieznanej mi firmy. Podobno to jakaś innowacyjna formuła i ma zdziałać wiele, więc posmaruję nim łydki, może faktycznie będzie dobry.

p2 Sand Style Polish 090 Opulent - uwielbiam piaskowe lakiery, mam trzy sztuki i wciąż mi mało. W tym kolorze zakochałam się od pierwszych swatchów w sieci i nie mogę się doczekać, kiedy pomaluję nim paznokcie.

p2 Volume Gloss Business Woman - brakowało mi takiego przykurzonego, kakaowego odcienia z nutą fioletu i szarości. Podejrzewam, że dobrze prezentowałby się na nieco dłuższej długości paznokci niż moja (znów obcięłam na zero).

p2 Lost In Glitter Polish Be Divine! - przepiękny, różowo - fioletowy brokat różnej wielkości. Będzie genialnie wyglądał na długich paznokciach na czarnej bazie.

I to byłoby na tyle :) Z moich zakupów jestem bardzo zadowolona, dobrej duszy dziękuję po raz kolejny i mam nadzieję, że kosmetyki się sprawdzą. Znacie któryś z nich?   

wtorek, 7 stycznia 2014

Wyniki rozdania!

W nocy z 6 na 7 stycznia zakończyło się moje kolejne rozdanie. Udział wzięło 47 osób, którym jestem niesamowicie wdzięczna, że się zgłosiły. Nie przeciągajmy więc, czas na wyniki!


And the winner is...


Gratuluję!

W pytaniu konkursowym poprosiłam o propozycje postów, które chciałybyście zobaczyć na blogu. Nie powiem, niektóre mnie zaskoczyły, oczywiście pozytywnie. Niektóre z pomysłów wypisałam poniżej.

Wasze propozycje postów:

- o moich marzeniach - nie widzę potrzeby pisania o tym postów, kosmetyczne chciejstwa wypisane są w wishliście, a rzeczy, które chciałabym zrobić w stosunkowo nowej zakładce Beforie I die I want to.
o pielęgnacji twarzy - w pielęgnacji mojej cery nic specjalnego się nie zmieniło, wciąż używam sprawdzonych kosmetyków, a jeśli już kupię i przetestuję coś nowego, recenzja pojawia się na blogu. 
- tydzień w zdjęciach - jak pewnie zauważyłyście, od kilku miesięcy pojawia się FotoMix w około 30 - dniowych odstępach i uważam, że częściej nie ma sensu. W ciągu moich siedmiu dni nie dzieje się tyle, aby mógł powstać z tego bogaty w zdjęcia post.
- życie prywatne - czego jak czego, ale zbyt dużej ilości prywaty na blogu nie było i nie będzie.
- kosmetyki z wyższej półki - ilość tego typu kosmetyków w moich zasobach jest tak niewielka, że wielu postów nie będzie. Może jeden, dwa dla zaspokojenia chętnych :)
- o fotografii - akurat ten pomysł przypadł mi do gustu i za jakiś czas mam zamiar rozpocząć serię związaną z moją pasją. Z góry ostrzegam przed moją amatorszczyzną, choć bez względu na poziom moich umiejętności wykonywanie zdjęć jest dla mnie ogromną przyjemnością.
- outfity - ciekawa propozycja, nie powiem :) Lubię wyzwania i chętnie bym spróbowała, jeśli znajdę kogoś, kto chciałby mi robić zdjęcia i odpowiednie do tego miejsce. Jednak ja lepiej czuję się jako fotograf niż jako modelka.
- makijaże - przy moich nikłych umiejętnościach i znikomej ilości kosmetyków kolorowych nie warto Was tym męczyć, może kiedyś spróbuję, ale jeszcze nie teraz.
- DIY - pomyślę, nawet mam kilka pomysłów na posty o ręcznie robionych ozdobach do domu.

Podawałyście jeszcze całe mnóstwo pomysłów, głównie związanych z dodawaniem przeze mnie większej ilości recenzji. Posty tego typu będą się pojawiać co najmniej raz w tygodniu, także spokojnie czekajcie :) Nie zamierzam natomiast pokazywać ulubieńców miesiąca, bo u mnie praktycznie nie zmienia się nic w tej kwestii, wolę zrobić taki post raz do roku.  

I to byłoby na tyle :) Gratuluję zwyciężczyni, a resztę zachęcam do wypatrywania kolejnego rozdania :)

sobota, 4 stycznia 2014

Harajuku Lovers Lil'Angel EDT

W ulubieńcach roku 2013 pokazałam cztery różne buteleczki perfum, których używałam najczęściej. Dziś skupię się na Harajuku Lovers Lil'Angel EDT, które posiadam w formie testera o pojemności 100ml. Od razu wspomnę, że cieszy mnie ten fakt niesamowicie - ozdobna buteleczka ma tylko 30ml, tester 70ml więcej, a że ten zapach uwielbiam, to większa pojemność cieszy. Wersję ozdobną możecie zobaczyć tutaj - KLIK! Tester, jaki jest, widać na załączonym obrazku. Prosty walec z ciężkiego, przezroczystego szkła oklejony papierową, dobrze trzymającą się naklejką. U góry metalowy atomizer, sprawnie działający, wytwarzający lekki spray (nie sikający strumień :D). Na "przycisku" wytłoczona jest litera "H" od słowa "Harajuku".  
Opis zapachu wg producenta: "Głowę zapachu Gwen Stefani Harajuku Lovers Lil Angel otwierają nuty słodkiego ananasa, świeżej żurawiny, maliny i właśnie nazbieranych, świeżych jeżyn. W sercu skrywa się figlarny fiołek, soczysta gruszka i delikatne płatki uroczej róży. Podstawa zapachu stworzona jest z urzekającego drzewa, słonecznego bursztynu i prowokującego akordu lizaków." Nie umiem dokładnie określać zapachów, ale wyczuwam ananasa, jeżyny i słodycze. Mimo, że perfumy są słodkie, to nie duszą, są jednocześnie słodkie i świeże, nie ma też kompotowych nut ;) Nie utrzymują się cały dzień, po około ośmiu godzinach zapach praktycznie znika. Zapach jednak pokochałam i często używam, nie przeszkadza mi specjalnie więc trwałość, bo najgorsza to nie jest.

[źródło zdjęcia]

Znacie perfumy z serii Harajuku Lovers?  Może macie inne wersje zapachowe?

piątek, 3 stycznia 2014

Kulturowe podsumowanie grudnia

Zarówno grudzień, jak i cały 2013 rok przeleciał mi dość szybko. Wczoraj pisałam, że udało mi się zrealizować książkowy plan przeczytania 52 książek. Ostatnie trzy z nich przeczytałam w grudniu, zakańczając tym samym jedną z zaczętych serii. Filmowo dość słabo, ogółem obejrzałam tylko 39 w całym minionym roku. Będę musiała nad tą kwestią popracować i choć czasem wybrać się do kina, bo w 2013 nie byłam ani razu. Ogółem z pozycji poznanych w grudniu byłam dość zadowolona i chętnie je Wam przedstawię.  


Więzień Nieba jest ostatnią częścią Cmentarza Zapomnianych Książek, a także ostatnią książką Zafóna, jaką przeczytałam, bo udało mi się poznać wszystkie. Niemal cała powieść jest historią przyjaciela Davida, Fermina Romero de Torresa. Sprawia ona, że większość spraw staje się jasna, a niektóre komplikują się jeszcze bardziej. Książka pełna zagadek, ciekawa, ale nic nie pobije pierwszej części, czyli Cienia Wiatru.         

Sięgając po Przyrzeczonych autorstwa Beth Fantaskey byłam sceptycznie nastawiona. Powieść okazała się być całkiem niezłą lekturą. Motyw dość ciekawy, bo ogłoszenie przeciętnej nastolatce, że jest wampirzą księżniczką to spory szok. Jessica pomimo początkowych oporów po pewnym czasie zaczyna wierzyć w prawdziwość swojego zaręczonego z nią po urodzeniu wampira Lucjusza. Powieść lekka i przyjemna, czyta się szybko i nie wymaga myslenia nad konkretnymi sprawami.

Zbłąkany Anioł. Krwawe Walentynki Melissy De La Cruz to kolejne dwa tomy serii Błękitnokrwiści połączone w jedno. Całość jest niezła, chociaż zaczęła mnie już nudzić. Kolejne losy Schyuler, jej chłopaka, przeróżne pradawne wcielenia, wampiry i spiski tworzą dość ciekawą całość, dającą się łatwo, szybko i z przyjemnością przeczytać, chociaż powieść tyłka mi nie urwała.                


Dawno żaden film nie zachwycił mnie tak mocno jak Colombiana. Uwielbiam Zoe Saldanę bez względu na to, w jakim gatunku gra. Cataleya, główna bohaterka filmu od dzieciństwa przechodziła przez rzeczy, które mogą wykończyć zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Po śmierci rodziców wykonuje wszystkie instrukcje zmarłego ojca, dzięki którym przeżywa. Gdy dorasta, pracuje jak zabójczyni. Niezwykle piękna, bezlitosna, niewidzialna i skuteczna. Film warty obejrzenia nie tylko ze względu na fabułę, ale i na tę przepiękną kobietę, jaką jest Zoe. 

Nasza klasa to film, który naprawdę warto obejrzeć. Choć nie spodobał mi się zbytnio, to i tak uważam go za godną poznania pozycję. Ukazuje ona niewiarygodną przemoc psychiczną i fizyczną wobec słabszych uczniów, może nie tak wysportowanych, cichszych. Pokazuje też zemstę, która nigdy nie powinna się zdarzyć. Ani przemoc, ani zemsta, a już na pewno nie tak dramatyczna. Co jeszcze można zobaczyć w tym filmie? Bezradność, brak zrozumienia, chęć zaimponowania innym, fałszywość i wiele innych.



Od kilku miesięcy na okrągło słucham happysad. Dosłownie i w przenośni. Uwielbiam niemal każdą ich piosenkę, w grudniu najbardziej spodobały mi się dwie powyższe.

Przypominam, że rozdanie trwa do 6 stycznia, czyli jeszcze trzy dni. Nie zgłosiło się zbyt dużo osób, więc każdy ma szanse wygrać :)



 KLIK!, aby przejść do posta z rozdaniem

Co ciekawego przeczytałyście lub obejrzałyście w grudniu? :)

środa, 1 stycznia 2014

Czego oczekuję od siebie w 2014 roku? + podsumowanie 2013

Postanowiłam w tym roku, że nie będę składała przyrzeczeń. Tak po prostu. Przecież nie wiem, co się wydarzy, a są rzeczy, na które nie mam wpływu. W dzisiejszym poście chciałabym podsumowań miniony rok i napisać co nieco o planach (nie postanowieniach!) na rozpoczęty dziś nowy rok. Nie wiem, jak długi będzie ten post, więc lepiej się przygotujcie, bo potrafię czasami spisać prawdziwy tasiemiec :)

  W 2013 roku postanowiłam, że schudnę do wymarzonej wagi. Czy mi się udało? Raczej średnio. Raz chudłam, raz tyłam, ale ogólnie rzecz biorąc było lepiej niż lata temu. W końcu wzięłam się za regularne ćwiczenia, znalazłam ulubieńców w tej dziedzinie i lepiej się czuję psychicznie oraz fizycznie. Oczywiście cudów nie dokonałam, co to, to nie. Nie pocieszam się myślą, że mogło być gorzej. Mogło, ale nie było. Jak było? Nie najgorzej. Wiem, że dałabym radę zrobić więcej, ale 2013 rok już za mną, nie czas na rozpamiętywanie. Wiem, co było nie tak, co sprawiło, że wymarzonych efektów nie było. I wiem, że rozpoczęty rok będzie w tej kwestii dużo, dużo lepszy i bardziej owocny.

Pisałam też, że zadbam o włosy i paznokcie. W tej kwestii mogę być z siebie naprawdę dumna. W kwestii włosów poczyniłam duże postępy. Ani razu nie użyłam prostownicy, nawet jej nie mam i czuję się z tego powodu bardzo zadowolona. Nie kusi mnie prostowanie, kręcenie, karbowanie ani nic z tych rzeczy. Suszarki używałam tak rzadko, że chyba mogłabym policzyć wszystkie użycia na palcach obu rąk. Nie lubię jednak tego, jak wyglądają moje kosmyki po wysuszeniu, więc używam suszarki tylko w ostateczności. Przełamałam się w końcu i dwa razy podcięłam końce. Włosy dużo urosły, są zdrowsze, silniejsze, ładniejsze. Do ideału jeszcze nie doszłam, ale dam radę. Co do paznokci - regularnie używam odżywki i bazy pod lakier, spiłowuję odrost, gdy tylko się rozdwoi lub pojawi się zadarcie czy pęknięcie. Przynajmniej raz w tygodniu wcieram olejek rycynowy, co jakiś czas poleruję. W kwestii włosów i paznokci zdecydowanie na plus.

Podobnie z pielęgnacją cery. Jest dużo lepiej niż kiedyś, bo wiem, czego nie powinnam jej serwować. Kosmetyki z trójglicerydami i parafiną poszły w odstawkę, zaczęłam używać kremów z filtrem, od czasu do czasu maseczek. Trafiłam (już w 2012 roku) na dobry produkt, który pomaga mi pozbywać się wyprysków. Częściej używam peelingów, codziennie kremu pod oczy, nie zapominam o nawilżaniu. Moja skóra wygląda na tyle przyzwoicie, że nie muszę się wstydzić wyjść na ulicę.

I przedostatni punkt, czyli blogowanie. Bywało różnie, raz mniej, raz więcej postów. Ale nigdy, przenigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby bloga opuścić. Wręcz przeciwnie! Sprawia mi to jeszcze większą przyjemność niż kiedykolwiek. Piszę, bo lubię i chcę, cieszę się tym i Waszą aktywnością okazywaną przez wzrastającą ilość obserwatorów, komentarzy, lubisiów na fejsbukowym fanpejdżu. Poprawiła się też jakość zdjęć, mam nadzieję, że zauważalnie. Nowy sprzęt dodał mi pewności siebie, gdyż zdjęcia nie są już takie szare i niewyraźne. W ostatnich miesiącach było mnie tu trochę mniej, ale postaram się to poprawić, zarówno dla mojej, jak i dla Waszej przyjemności.

Ostatnie, czyli szeroko pojęta kultura. Głównie chodziło mi o przeczytanie jak największej ilości książek. Wyznaczyłam sobie 45, później dołączyłam do wyzwania (52 książki w 52 tygodnie) i udało mi się je spełnić. Nie wszystkie pozycje były dobre, niektóre denne, inne zachwycające. Mam zamiar kontynuować to wyzwanie w 2014 roku, bo bardzo mi się spodobało :) Co poza tym? Aż wstyd się przyznać, ale ani razu nie byłam w minionym roku w kinie. Raz jeden byłam w teatrze i zapewne jeszcze powtórzę taki wypad. Byłam też na trzech koncertach, gdzie nie trzeba było płacić za bilety ;) Znalazłam też wiele piosenek, które towarzyszą mi ciągle i wcale się nie nudzą. Podsumowując kwestię kultury, rok 2013 był bardzo owocnym rokiem.      

Czego oczekuję od siebie w 2014 roku? Przede wszystkim wytrwałości. Jest wiele rzeczy, które chciałabym zrobić, stworzyć, osiągnąć, do których potrzeba ogromnej wytrwałości. Śmiałości, pewności siebie i pasji oraz chęci. I może jeszcze zminimalizowania ilości niepotrzebnych pierdół, które mi przeszkadzają. To byłoby właściwie na tyle, a z rzeczy materialnych - na pewno części rzeczy z wishlisty, miętowych Air Maxów i bransoletki Pandory z jednym, kocim koralikiem :)   

I jeszcze życzenia dla Was. Życzę Wam szczęścia, zdrowia, spełnienia marzeń i aby wszystko, co sobie postanowicie spełniło się i zadowoliło Was :)