piątek, 30 sierpnia 2013

Jelly Sandwich Manicure - Delia Coral Prosilk Limited Edition Nail Enamel M03 - Kropki

Uwielbiam nietypowe lakiery do paznokci. Nie skłamię, jeśli powiem, że gdy raz ujrzę wyjątkowy egzemplarz to nie wytrzymuję i muszę go kupić. Emalie Delii w stylu jelly sandwich manicure zobaczyłam na Instagramie, a na drugi dzień miałam już w łapkach numer M03. Delia Coral Prosilk Limited Edition Nail Enamel M03 - Kropki, bo taka jest jego dokładna nazwa, zachwycił mnie od pierwszego maźnięcia. Baza ma kolor bardzo jasnego, pastelowego różu. Bardzo chciałabym mieć taki odcień lakieru bez żadnych drobinek. Brokat jest sześciokątny w dwóch wielkościach, czerwony, granatowy, złoty, biało - srebrny. Lakier raczej słabo kryje, ale nie smuży, drobinek nabiera się niewiele, ale daje to świetny efekt. Ja nałożyłam dwie warstwy i uzyskałam przecudny efekt, przynajmniej jak dla mnie, chociaż krycia całkowitego nie uzyskałam. Jak nie lubię widocznych końcówek, tak tutaj ten efekt  zupełnie mi nie przeszkadza. Rozprowadza się nieźle, nie zalewa skórek, ale należy operować pędzelkiem dość szybko. Schnie znośnie, choć ponad dwadzieścia minut na warstwę ciągnie się niemiłosiernie. Nie powstają żadne wgniecenia, nie odgniata się pościel, a więc tragedii nie ma. Lakier ma niezłą trwałość, po trzech dniach nie ma żadnych odprysków.  

czwartek, 29 sierpnia 2013

Szukamy maseczki idealnej #1 - Dax Perfecta Beauty Mask Antybakteryjna maseczka na twarz

Od rozpoczęcia akcji minęło dziesięć dni, a na blogu nadal cicho na temat jakiejkolwiek maseczki. Nie myślcie jednak, że nie zastosowałam chociaż jednej, o nie! Wręcz przeciwnie, wzięłam się w garść i już dwa razy zrobiłam sobie seans z maską na twarzy. Szczerze mówiąc, za drugim razem efekty były nieciekawe, ale o tym innym razem. Na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję produktu dość ciekawego i zadowalającego. Dax Perfecta Beauty Mask Antybakteryjna maseczka na twarz to przyjemny kosmetyk, ale od początku. Mieści się w białej saszetce z nadrukiem o pojemności 10ml. Faktycznie jest to odrobinę za dużo jak na jedno użycie, ale za mało na dwa. Nałożyłam więc hojnie całą zawartość opakowania. Co do saszetki - szczelna, niebrzydka, zawiera wszelkie potrzebne informacje na temat maseczki. Zdaję sobie sprawę z tego, iż taka forma nie jest zbyt higieniczna, ale jako kosmetyk jednorazowy mi nie przeszkadza. Produkt jest średnio gęsty, nie spływa jednak z twarzy, nie zasycha i nie ściąga skóry. Dobrze się rozprowadza, ze zmywaniem natomiast trzeba się trochę pogimnastykować. Ma gruszkowy zapach, nie do końca naturalny i jasno zielony kolor. Po zmyciu skóra była miękka, zyskała zdrowy kolor i stała się matowa. Nie wyskoczyły mi żadne niespodzianki, a te, które już wcześniej istniały zbledły i zmniejszyły się. Podczas trzymania maski na skórze nic nie piekło i nie szczypało, a po kilku godzinach od zmycia nie pojawił się żaden nieprzyjaciel.


Maseczka jest bardzo przyjemna, naprawdę daje dobre efekty, chociaż efekty wow nie doświadczyłam.  Możliwe, że jeszcze kiedyś ją kupię, o ile uda mi się wykończyć inne zapasy. Ze swojej strony polecam osobom, które potrzebują oczyszczenia i zmatowienia skóry.


Recenzję opublikowałam przy okazji udziału w akcji Szukamy maseczki idealnej. Ideał to może i nie jest, ale produkt na piątkę!

Znacie tę maseczkę?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Suwakowe paznokcie

Niekonwencjonalne metody zdobienia paznokci kusiły mnie od zawsze. Jedną z nich było, i nadal jest, stosowanie naklejek wodnych. Posiadam w swoich zbiorach jedną paczkę z wzorkiem zamków do ubrań od kilki miesięcy, ale dopiero kilkanaście dni temu odważyłam się ich użyć. Lakierem bazowym został mój ulubieniec minionego i obecnego lata - Miyo Mini Drops Provocation. Później przyszedł czas na nałożenie naklejek, co dokładnie opisała Kleopatre.  Postąpiłam według jej instrukcji i po pięciu minutach machnęłam wszystkie paznokcie warstwą Essence Hugs&Kisses More Than Words, który o wiele lepiej wyglądałby na ciemnym, najlepiej czarnym lakierze, gdyż jest to top z różowym brokatem. Całość wyschła szybko, nie miałam żadnych przygód typu przesuwająca się naklejka czy miękki lakier. Suwaki rozpuszczają się pod wpływem zmywacza, nie trzeba nic zdzierać ani odklejać. Spodobało mi się nakładanie naklejek, ponieważ wygląda to naprawdę fajnie i oryginalnie, więc ten manicure  przypadł mi do gustu. Myślę, że lepiej byłoby bez różowego topa, który jest genialny, ale na ciemnych lakierach.


 Używałyście kiedyś wodnych naklejek? Podoba Wam się taka metoda zdobienia?

sobota, 24 sierpnia 2013

Hola Amigos! Lirene Youngy 20+ Płyn micelarny z tańczącymi drobinkami z wit. E

Kto lubi oryginalnie wyglądające kosmetyki, ręka w górę! A może nawet dwie, bo do tańca przydałyby się obie. Nie wydaje się Wam dziwne, że najpierw piszę o mazidłach, a potem o pląsaniu po parkiecie? Fakt, wygląda to i brzmi to dość dziwnie, ale nieczęsto trafia się na tańczącą zawartość butelki. Mnie się jednak udało i chętnie zapoznam Was z tym okazem, choć pewnie na innych blogach nazwa obiła się Wam o oczy. Lirene Youngy 20+ Płyn micelarny z tańczącymi drobinkami z wit. E zapakowano do dość płaskiej butelki o pojemności 200ml i zwieńczonej wygodną nakrętką z klapką. Skrywa ona (klapka, nie butelka) niewielki, minimalnie wypukły otwór wylotowy, przez który wypływa micel. Kolory butli i drobinek są niezwykle optymistyczne. Opakowanie jest przyjemne dla oka, ładne, i co najważniejsze - szczelne. Płyn ma konsystencję wody, jednak w przeciwieństwie do niej zawiera drobinki, które mają milimetr średnicy lub nawet mniej. Przed użyciem należy energicznie wstrząsnąć butelką, otworzyć ją i szybko wylać na płatek kosmetyczny odpowiadającą nam ilość płynu wraz z drobinkami. Kuleczki wypływają w sporej ilości, ale jestem pewna, że wystarczy ich do końca opakowania. W zetknięciu ze skórą rozcierają się nie barwiąc jej. Płyn szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej ani lepiej warstwy.


Zapach jest lekki, ale orzeźwiający. Nie utrzymuje się na skórze zbyt długo. Świetnie nadaje się do odświeżania skóry rano lub jako tonik, gdyż dobrze nawilża i delikatnie oczyszcza skórę. Niestety, jako zmywacz makijażu sprawdza się średnio.Czasem w domu najdzie mnie na makijaż oczu i po danej próbie chcę zmyć cienie, to muszę zużyć wiele wacików i przy okazji sprawić, że oko się zaczerwienia. Na szczęście nie piecze i nie podrażnia. Polubiłam go, ale na pewno nie do zmywania makijażu. 


Płyn z drobinkami jest ciekawym wynalazkiem, jednak raczej nie spotkamy się ponownie. Zużyję go z przyjemnością, ale więcej nie kupię.

Znacie, macie, lubicie?

środa, 21 sierpnia 2013

Czyżby to było niebo? Miyo Mini Drops Heaven

Nawet nie będę udawać, że nie lubię lakierów Miyo. Przeciwnie, uwielbiam je, chociaż nie wszystkie są idealne. W tym poście chcę pokazać emalię, która należy do tych, do których nie mogę się zdobyć na jednoznaczną opinię. Heaven  jest przepiękną zielenią. Bardzo, bardzo jasną, ale jednak jest. Zawiera złoty, bardzo delikatny shimmer, który zdecydowanie dodaje uroku. Pociągnięcia pędzelka są widoczne, ale nie rzuca się to zbytnio w oczy. Osobiście uważam, że jest to kolor idealny na każdą porę roku - zarówno wakacyjny, jak i mroźny. Właściwości niestety ma nieco gorsze niż odcień, a szkoda, bo mógłby stać się moją ulubioną jasną zielenią. Pierwszy fakt, który mi nie odpowiada, to to, że trochę smuży, szczególnie przy pierwszej warstwie. Drugą trzeba z kolei nakładać bardzo ostrożnie, ale w miarę szybko, żeby pokryć równomiernie. Na zdjęciach mam dwie warstwy, jednak przydałaby się trzecia, aby pokryć prześwity. Schnie nieco dłużej niż inne moje Miyo, bo do całkowitego utwardzenia potrzeba mniej więcej czterdziestu minut. Lekkie smugi i prześwity sprawiły, że lakier zmyłam tego samego dnia, po kilku godzinach od nałożenia. Niemniej jednak nie mam zamiaru go oddać, dam mu szansę za parę tygodni. 

 
Podoba się? :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Szukamy maseczki idealnej!

Nadchodzi czas wielkiego maseczkowania, więc szykujcie się narody! Tym dość zabawnym - przynajmniej dla mnie - wstępem chcę zaprosić Was do wzięcia udziału w akcji "Szukamy maseczki idealnej", mającej na celu znalezienie dobrej maseczki i zużycia tych, po które sięgamy rzadko lub wcale. Osobiście nie byłam przekonana do nakładania tego typu kosmetyków, ale przezwyciężyłam niechęć i chętnie zostanę uczestniczką :) Więcej informacji poniżej.

1. Obserwuj  http://pasjekaroliny.blogspot.com, opublikuj posta, że przyłączasz się do akcji i zaproś 5 osób do zabawy. Miło mi będzie gdy umieścisz logo akcji wraz linkiem w pasku bocznym. Oczywiście możesz przyłączyć się do akcji "nieoficjalnie", nie biorąc udziału w konkursie na najlepsze recenzje (patrz punkt 5)

2. Akcja trwa od 19 sierpnia do 29 września 2013 czyli 6 tygodni. W każdym tygodniu opublikuj chociaż jedną recenzję maseczki - oczywiście jeśli chcesz może być więcej, przy każdej z nich umieszczając logo akcji z linkiem do tej strony. Możesz też w ramach akcji przypomnieć recenzowane już na blogu maski.

3. Do 6 października opublikuj u siebie podsumowanie wraz z linkami do wszystkich recenzji i prześlij mi link do tego podsumowania na yagoda_she@wp.pl

4. Po zebraniu wszystkich recenzji zbiorę wszystkie wasze opinie i opublikuję nazwy wszystkich testowanych masek wraz z linkami do waszych blogów.

5. Na koniec wybierzemy maseczkę idealną! Mimo, że chcę by to była tylko zabawa to na koniec wybierzemy osobę która dostanie małą nagrodę, w której z pewnością znajdzie się maseczka Oriflame + niespodzianka.

Osoby, które zapraszam do udziału, mam nadzieję ujrzeć ich blogi na podsumowaniu:

Jeśli ktoś jeszcze chce się przyłączyć, to zapraszam :) Może wspólnie odkryjemy jakieś maseczkowe cudo :> 

sobota, 17 sierpnia 2013

Pod uroczą przykrywką Empik Owl Lipgloss Coconut

Moja ogromna słabość do ładnych i uroczych rzeczy czasami doprowadza mnie do wyrządzenia sobie krzywdy. Oczywiście nieświadomego, ale jednak. Po raz kolejny dostałam nauczkę, żeby nie kupować błyszczyków i balsamów w słodkich pudełeczkach, gdyż zazwyczaj w środku zazwyczaj znajduje się wazelina. O pierwszym takim przypadku pisałam TU, ale wtedy przynajmniej kosmetyk mi nie zaszkodził. Dzisiejszy post zamieszczam ku przestrodze, może nie tyle dla Was, co dla mnie, abym nie zapomniała, że lepiej się powstrzymywać. 

Błyszczyk o dokładnej nazwie Empik Owl Lipgloss Coconut umieszczono w przeuroczym opakowaniu w kształcie sowy. Jest tak śliczne, że kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, uznałam, że nie wyjdę bez niego ze sklepu. I stało się tak, jak chciałam. Niezwykle szczęśliwa i póki co z uśmiechem na ustach skierowałam się w stronę wyjścia. Zaraz po wejściu do domu zdarłam z niego folię ochronną i otworzyłam. Właśnie, klapka do otwierania znajduje się po spodniej stronie opakowania. Trudności z wydobyciem nie miałam żadnych, chociaż otwór do wielkich nie należy. Jakby nie było klapka sama się nie otwiera, dobrze przylega. Miodzio. Dodam jeszcze, że błyszczyku w środku za wiele nie ma, chyba trzy gramy z tego co się orientuję. Dodajmy do tego cenę, około piętnaście złotych, może czternaście. Ogółem kupujemy drogą wazelinę w świetnym opakowaniu. Konsystencję ma to-to oczywiście wazelinową, dość tłustą i kleistą. Rozprowadza się dobrze, jednak gdy nałożymy zbyt dużą ilość to rzecz jasna zbiera się w łączeniu warg. Przyklejają się do niego włosy, nie powinno to nikogo dziwić. Kolor na ustach przezroczysty z ledwo widocznym srebrnym pyłkiem (nie brokatem!). Wygląda nieźle, utrzymuje krótko, dwadzieścia, trzydzieści minut. Zapach kokosowo - chemiczny. W ogóle nie nawilża, na szczęście nie wysusza, trochę chroni przed czynnikami atmosferycznymi. Najgorszy jest jednak fakt, iż po kilku godzinach zaczynają pojawiać się brzydko wyglądające krostki na wargach. Postanowiłam jednak nie zważać na to i potestować przez parę dni. Krostek było coraz więcej, usta bolały, więc odstawiłam. Po dwóch dniach intensywnego smarowania Pimafucortem i Tisane usta wyglądały tak samo jak przed, wróciła gładkość i miękkość.


Błyszczykiem ust już nigdy nie posmaruję, szkoda mojego cierpienia. Trudno jednak byłoby mi się rozstać i tak uroczo wyglądającym mazidełkiem. Mam zamiar smarować nim skórki wokół paznokci, tam na pewno lepiej się sprawdzi. Postaram się jak najszybciej go zużyć, coby już nie kusił nakładaniem na wargi. Dla ciekawskich zamieszczam skład z oczywistą zawartością parafiny.

 
Bardzo żałuję, że produkt się nie sprawdził, ale wykorzystam go w innym celu. Mam nadzieję, że ta przygoda nauczy mnie rozsądniejszych zakupów :>

A teraz pytanie do Was: też lecicie na słodkie opakowania? Przyznawać się! :)

piątek, 16 sierpnia 2013

Puk puk, tu Holoś. Eveline MiniMax Holographic 402

Holograficzne lakiery do paznokci przyprawiają mnie o zawrót głowy, szczególnie te z bardzo mocno widocznym efektem. Dodatkowo niedawno przekonałam się do beżów i podobnych kolorów i nie mam zamiaru przestawać ich lubić. Bardzo pomaga mi w tym Eveline MiniMax Holographic 402, mój najnowszy jasny nabytek. Wprost go uwielbiam! Kolor to coś pomiędzy jasny fioletem a beżem z maciupkimi, ale gładkimi drobinkami, które w słońcu błyszczą na wszystkie kolory tęczy. To jeden z tych odcieni, które są delikatne i eleganckie, a jednocześnie nienudne. Co do jakości emalii - świetna! Lakier nie jest gęsty, ale też niezbyt rzadki, konsystencja wprost idealna. Łatwo rozprowadza się po płytce, nie zalewa skórek. Do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw i tyle nałożyłam do zdjęć, chociaż trzecia by nie zaszkodziła. Schnie szybko, kilka minut na warstwę. Z trwałością średnio, po dwóch dniach starte końcówki.


Lakier opisany, więc mogę przystąpić do małego narzekania na samą siebie. Na pewno zauważyłyście, że na blogu pojawia się bardzo mało notatek. Po ponad miesięcznej przerwie trudno jest wrócić do regularnego blogowania. Musicie mi to wybaczyć. Postaram się pisać codziennie, ewentualnie co drugi dzień. Mam Wam wiele do pokazania, ale nie mogę się do tego zebrać. Spróbuję to naprawić, obiecuję!

Co do lakieru - podoba się? Lubicie holo?

wtorek, 13 sierpnia 2013

50 faktów o mnie :)

Tag ten pojawił się na większości blogów i bardzo mi się spodobał, więc postanowiłam zrobić go i zamieścić na moim. Mam nadzieję, że te pięćdziesiąt faktów sprawi, iż poznacie mnie lepiej :)

1.  Mam dwie siostry. Między mną a młodszą z nich jest szesnaście lat różnicy, jednak mimo to mamy ze sobą dobry kontakt.
2. Jestem psiarą i kociarą jednocześnie, jednak obecnie nie posiadam żadnego zwierzęcia.
3. W związku z powyższym czuję, iż moim obywatelskim obowiązkiem jest zakup kota brytyjskiego, co zapewne nie nastąpi wcześniej niż za pięć lat.
4. Pozostając w temacie zwierząt - komary mnie uwielbiają, po letnich miesiącach moje łydki wyglądają jak powierzchnia księżyca.
5. Uwielbiam makaron na ostro i w zapiekankach, natomiast nie przepadam za spaghetti oraz makaronem z białym serem. 
6. Jestem totalną gadżeciarą, wszędzie znajdę urocze duperele, które ryją mi dziurę w boku, dopóki ich nie kupię.
7. Przez kilka miesięcy prowadziłam racjonalną dietę połączoną z pięćdziesięcioma dniami ćwiczeń z Jillian Michaels. Schudłam wtedy 4.5kg, po czy przytyłam 2.5, zrzuciłam 2 i przybrałam tyle samo. Obecnie ważę 62kg i...
8. ...dzisiaj rozpoczęłam ćwiczenia od początku i mam zamiar zrzucić pięć kilo bez efektu jojo.
9.  Prawdziwy ze mnie mól książkowy. Czytam, czytam i ciągle mi mało, dlatego zdarza mi się wypożyczać ponad osiemset stronicowe tomy.
10. Kocham fotografować, jednak do osiągnięcia w miarę dobrego poziomu brakuje mi dość dużo.
11. Nie wyobrażam sobie dnia bez wypicia herbaty. 
12. Ubrania kupuję w sieciówkach, najczęściej w C&A i New Yorker. Nie mogę przekonać się do zakupów na targach oraz giełdach.
13. Czuję się uzależniona od blogowania. Kiedyś nie pomyślałabym, że będę pisać z takim zaangażowaniem.
14. Mieszkam na wsi i nie czuję z tego powodu wstydu.
15. Podróże to mój żywioł. Póki co zwiedzam tylko Polskę.
16. Za granicą byłam tylko raz, na Ukrainie i to maksymalnie dwadzieścia kilometrów od granicy.
17. Nigdy nie widziałam na żywo morza.
18. Lubię sukienki, jednak najczęściej chodzę w jeansach i t-shirtach.
19. Nie lubię się opalać.
20. W zimie moja twarz przybiera bardzo jasny kolor zamiast czerwienieć na mrozie. 
21. Lubię jeździć pociągiem, boję się jednak wysiadać, zwłaszcza w zimie, gdy zamarzają drzwi.
22. Nigdy nie leżałam w szpitalu oprócz kilku dni zaraz po swoim narodzeniu. 23. Mam słabość do pastelowych kolorów i czerni. 
24. Kocham sałatki bez jajek, ogórków i zielonego groszku.
25. Jestem wolna, mężczyzny nie posiadam ;)
26. Kilka lat temu w internecie poznałam parę osób, z którymi utrzymuję kontakt do dziś.
27. Czuję się niekomfortowo z bardzo krótkimi paznokciami.
28. Uwielbiam Pusheen the Cat.
29. Trzydziestostopniowe i większe upały sprawiają, że czuję się niezdatna do wykonywania jakichkolwiek czynności.
30. Nie oglądam kanałów kosmetycznych na YouTube i raczej mnie do tego nie ciągnie.
31. Dwa lata temu nie potrafiłam pomalować paznokci równomiernie na jeden kolor.
32. Moja ulubiona trylogia to Mroczne Materie autorstwa Pullmana.
33. Potwornie boję się horrorów w formie filmu, dlatego ich nie oglądam. Książki z tego gatunku natomiast mnie nie przerażają.
34. Mam słabość do ładnie wyglądających rzeczy takich jak zeszyty, kubki i tym podobne.
35. Uwielbiam chodzić na koncerty.
36. Od paru lat marzy mi się kolczyk rook w lewym uchu.
37. W ogóle nie jem chipsów.
38. Cieszę się, że założyłam tego bloga.
39. Nie podobają mi się kute płoty, wcale nie wydają mi się takie wspaniałe.
40. Nie kupuję czasopism.
41. Urodziłam się 5 stycznia w latach dziewięćdziesiątych :>
42. Nigdy nie latałam samolotem, ale chciałabym spróbować.
43. Nie lubię spać do południa, zazwyczaj w czasie wakacji wstaję przed dziewiątą.
44. Nie lubię Coca-Coli, Pepsi, Fanty, Mirindy i innych barwionych napojów gazowanych.
45. Mogłabym całe życie spędzić podróżując, zwiedzając, buszując po sklepach i blogowaniu.
46. Potrafię wybaczać, jednak nigdy nie zapominam tego, co mnie spotkało.
47. Nudzę się na większości filmów.     
48. Kocham czerwoną fasolkę!          
49. Do końca tego roku mam zamiar przeczytać jeszcze co najmniej 15 książek
50. Nie umiem składać życzeń. 

Ktoś dobrnął do końca?  

^..^ Miyo Mini Drops Kaleidoscope

Bardzo lubię lakiery firmy Miyo. Obecnie posiadam siedem sztuk i nie zapowiada się, żebym zaprzestała powiększania kolekcji. W moim mniemaniu to emalie idealnie - tanie - kosztują maksymalnie cztery złote, ostatnio kupowałam po 3.49zł. Po drugie - niewielkie, 7ml, a więc może uda mi się je kiedyś zużyć. Po trzecie mają świetne kolory, a jeden z nich dzisiaj Wam zaprezentuję. Miyo Mini Drops Kaleidoscope zachwycił mnie kolorem i prześlicznymi drobinkami. Lakier jest granatowy z lekko śliwkowymi przebłyskami. Zawiera mnóstwo glassflecked w błyszczącym, mieniącym się na niebiesko i srebrno kolorze. W słońcu wygląda genialnie! Rozprowadza się łatwo i przyjemnie, nie zalewa skórek i nie smuży. Do całkowitego krycia potrzeba dwóch warstw. Schnie dość szybko, w pół godziny obydwie warstwy są suche i twarde. Zmywa się bezproblemowo.


Znacie, lubicie lakiery Miyo? Co sądzicie o Kaleidoscope?

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Lipcowe zużycia

Jak to ostatnio z moimi zużyciami się dzieje, że jest ich coraz mniej, to szczerze mówiąc i pisząc pojęcia zielonego nie mam. Lipiec spędziłam poza domem wraz z niebotycznych rozmiarów torbą na kosmetyki, więc miałam się czym smarować i miziać i jakoś tego nie widać po zużyciach. Nie będę jednak narzekać, bo zdarzały się też miesiące, gdzie denkowanie szło jeszcze bardziej opornie. Wydaje mi się, że wystarczy już tej zbędnej gadaniny, zapraszam na małą prezentację.


 

BeBeauty Płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu
Płyn, który podbił serca blogerek spodobał się także i mi. Pomijając jednak te wszystkie ochy i achy - kosmetyk naprawdę dobrej jakości za grosze. Oczyszcza tak jak lubię, czyli zmywa kurz, sebum, pot, kolorówkę i wszelkie inne zanieczyszczenia. Nie klei się ani nie powoduje błyszczenia w stylu psiego nosa w słońcu czy też smalcu. Faktycznie jest bardzo łagodny i nie podrażnia, a do tego lekko nawilża. Butelka także wygodna, nakrętka z przyciskiem jak najbardziej na plus. To moja druga zużyta butelka i zapewne nie ostatnia, chociaż ostatnio kupiłam inny micel i też się sprawdza, także zobaczymy, co dalej.

AA Ciało Wrażliwe Odżywczo - wygładzający balsam do ciała
Całkiem przyzwoite mazidło kupione na promocji w Biedrze za piątaka. Muszę przyznać, że obawiałam się klejenia i tym podobnych, ale obyło się tez takich ekscesów. Balsam nie był zbyt gęsty ani zbyt rzadki, łatwo się rozprowadzał i szybko wchłaniał. Zapach do przeżycia, jakby to powiedzieć, lekko zwiędłe róże, szczerze mówiąc to nawet mi się podobał. Co do działania - odżywienie minimalne, wygładzenie jak po pierwszym lepszym balsamie. Moja skóra lubi się przesuszać i ten specyfik na lato jej wystarczył. Plus za sprawną pompkę, minus za bardzo małą wydajność.

    Nivea Deodorant Pure & Natural Action Jasmine Deo Spray
Nie używam dezodorantów, wolę hamujące wydzielanie potu antyperspiranty. Pech chciał, że kupując ten specyfik nie popatrzyłam i wzięłam deo. Myślałam, że będzie lepiej. Niestety, w ciągu całego życia nie miałam gorszego sprayu. Po pierwsze, nie daje żadnej, nawet minimalnej ochrony przed brzydkim zapachem. Sam ładnie nie pachnie, właściwie dusi i wywołuje kichanie. W połączeniu z potem daje odpychającą mieszankę. Nie zmniejsza wydzielania potu nawet o jeden procent. Stał u mnie na półce przez prawie rok, ostatecznie zostało jeszcze trochę, ale wyrzucam, bo nie nadaje się nawet na odświeżacz powietrza.

 
Ados Poziomkowy zmywacz do paznokci
Nie przywiązuje się do zmywaczy, zazwyczaj kupuje najtańszy, jaki znajdę w sklepie. Poziomkowy Ados to jeden z tych przypadkowych, które nie powaliły mnie na kolana. Owszem, zmywa każdy lakier, z większymi lub mniejszymi trudnościami. Brokaty i piaski oczywiście wymagają użycia folii aluminiowej. Wydziela tradycyjny smrodek zmywacza, poziomkowa, sztuczno - kibelkowy zapach pojawia się po wyschnięciu płynu na paznokciach. W mojej opinii jest neutralny.

Fuss Wohl Hirschtalg Creme
Wiecie, co zachęciło mnie do zakupy tego kremu? Jelonek, a dokładnie wytwarzany przez niego łój. Byłam bardzo ciekawa jego działania, wiec kupiłam i jak widać, zużyłam. Krem sprawdził sie bardzo dobrze. Lekko nawilżył i wygładził skórę stóp. Nie mam problemów na tym znajdującym się przy ziemi obszarem i nie oczekuje od mazidła cudów na kiju. Jak dla mnie to wynalazek pozytywnie działający i mozliwe, ze jeszcze kiedy się w niego zaopatrzę.         
 Yves Rocher Plaisirs Nature Mure Sauvage Blackberry Eau De Toilette
Odkąd ją kupiłam była moja ulubioną woda toaletową. Jak dla mnie - cud w buteleczce! Zachwycał mnie zapach, bardzo naturalny, jeżynowy, ale nie landrynkowy, raczej leśny. Produkt nie kleił się i nie podrażniał. Trwałość raczej przeciętna, ale wybaczałam mu to. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś kupię, tyle, że większą butelkę :>

           

Essence Vampire's Love Lipstain 02 True Love
Jak dla mnie wielki, wielki hit, z którym niestety muszę się już pożegnać. Używałam go bardzo często, więc na w opakowaniu pozostało niewiele, poza tym dość dawno minął okres przydatności do zużycia. A szkoda, bo uważam, że to naprawdę świetny produkt. Po pierwsze - kolor! Intensywny róż, mocny i rzucający się w oczy, dający się stopniować. Po drugie trwałość. Wytrzymywał kilka - kilkanaście godzin w zależności od przeróżnych czynników. Nałożony na nawilżone usta wyglądał obłędnie! Chętnie poszukam  zamiennika.
........
Tisane Balsam do ust w słoiczku
Ukochany, uwielbiony ideał. Dobrze nawilża, wygładza i odżywia usta. Chroni je przed słońcem, leczy drobne ranki, krostki i tym podobne. Wydajność całkiem w porządku, biorąc pod uwagę fakt, iż smaruję się nim bardzo często. Nie mam pojęcia, ile opakowań już zużyłam i ile jeszcze kupię, bo to ogromny ratunek :)


Nivea Balsam do ciała pod prysznic - próbka
Po zużyciu tak małej próbki niewiele mogę powiedzieć. Owszem, produkt ciekawy, ale nie wiem, czy kupię pełnowymiarowe opakowanie. Wielki plus za brak efektu klejenia, lepienia i śliskości po zmyciu.
Dax Perfecta Oczyszczanie Peeling drobnoziarnisty
Mimo, iż jest to mój ulubiony peeling to nie kupuję wersji w tubce, chociaż byłoby to pewnie bardziej higieniczne i ekonomiczne. Przyzwyczaiłam się do saszetkowej formy, ot co. Pomijając formę, peeling u mnie sprawdza się znakomicie. Naprawdę dobrze wygładza, ale z bardzo dużą ilością suchych skórek sobie nie poradzi. Niemniej jednak cera wygląda na świeżą i zdrową, a to cieszy mnie najbardziej.

Balea Wohlfuhl Maske  
Nawet nie będę pisać, jakim odpornym na maseczkowanie osobnikiem byłam przed użyciem tej. I nie, Balea nie stworzyła cudu na kiju, ale ten produkt spodobał mi się. Po prostu nie miałam ochoty na nakładanie tego typu kosmetyków. Kiedy jednak się przemogłam, przepadłam! Maseczka jest bardzo kremowa, lekko różowa i delikatnie pachnie. Nie wywołuje pieczenia ani podrażnień. Po zmyciu skóra jest miękka i nawilżona, zdrowo wygląda. Szczerze mówiąc, mam ochotę na więcej masek Balea!

Dax Perfecta Maseczka bankietowa na twarz i pod oczy
Nie do końca rozumiem działanie tego kosmetyku. Ma to - to nawilżać, wygładzać, ułatwić rozprowadzanie makijażu, czyli coś jak baza. Nie podobał mi się efekt wyczuwalnej pod palcami warstwy, której nie umiem wytłumaczyć. Tam, gdzie występują wypryski pojawiło się pieczenie. Użyłam raz lub dwa, resztę wsmarowałam w nogi.


Balea 3-Klingen Einweg Rasierer
W największym skrócie mówiąc, maszynki jak maszynki. Przy tym dużo lepsze niż Lady z Biedronki, z dłuższą rączką i trzema ostrzami. Jedna wytrzymywała całkiem długo, nie tępiły się po jednym użyciu. Ponadto miały ładny, pozytywny design, a foliowe opakowanie jeszcze lepszy. Nie urzekły mnie jakoś specjalnie, zupełnie normalne akcesoria.

 Tso Moriri Mydło kibica
Mydła Tso Moriri całkowicie zdobyły moje serce. Piszę mydła, bo w niedawno zużyłam inną wersję. Produkt ten zupełnie różnił się od tradycyjnych mydeł np. Palmolive. Po pierwsze, miał świetny design. Co jak co, ale półprzezroczyste mydło z serduszkami wyglądało cudownie. Do tego dużo miększe, lepiej się pieniące i delikatnie, naturalnie pachnące. Szkoda tylko, że było bardzo niewydajne.
Dax Perfecta Oczyszczanie Peeling enzymatyczny
Ciekawy kosmetyk kupiony przypadkiem. Jak przystało na peeling enzymatyczny, nie miał drobinek. Ponadto nakładało się go na całą noc. Byłam nieco sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale rano zmieniłam zdanie. Peeling w kremie wygładził i nawilżył skórę bez tarcia i podrażnień. Jak dla mnie bomba :)
A Wam jak poszło zużywanie?

sobota, 10 sierpnia 2013

Wyniki rozdania!

Czas na wyniki mini rozdania! Zgłosiło się aż 55 osób, co jest w moim mniemaniu wielkim sukcesem! To o siedem więcej osób co poprzednio, więc tym bardziej się cieszę. Nagroda tym razem jest tylko jedna i nieduża, ale mam nadzieję, że sprawi zwyciężczyni radość. Tak więc, paczkę dostanie...


nika88!

Zwyciężczyni gratuluję, a pozostałym życzę wygranych w kolejnych rozdaniach, jakie na pewno pojawią się na moim blogu! :)

piątek, 9 sierpnia 2013

FotoMix #5 [02.07-09.08]

W czasie, gdy nie pojawiałam się na blogu tak często jakbym chciała, a właściwie w ogóle, miały miejsce różne ciekawe wydarzenia. Nie mam zamiaru wklejać masy pełnowymiarowych, dużych zdjęć, ponieważ wolę formę mixu, czy też, jak można to nazwać, kolażu. Dzisiaj pokażę więcej ujęć niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że to zmiana na plus :) 


1. Cosmopolis, czyli wytryskująca z ziemi w rytm muzyki kolorowa, toruńska fontanna. Jedyne, co mi się w niej nie podoba to fakt, iż wokół biegają dzieci pozbawione jakichkolwiek ubrań. Nawet majtek. No cóż, w końcu to nie moja sprawa.
2. Leżing, melanżing, relaxing. Działking u znajomych, co oznacza kocyk, kiszone ogórki, oranżadę i odganianie od komarów. Jest moc! 
3. A taką cudowną bluzkę kupiłam w pobliskiej hurtowni za niecałe trzy dychy. Jestem w niej absolutnie zakochana!
4. Najdłuższe paznokcie, jakie udało mi się zapuścić. Niestety musiałam obciąć, bo nie wytrzymałyby żywiołowych zabaw z dziećmi siostry.
5. Paczka, która przyprawiła mnie o zawrót głowy i dzięki której chodziłam cały dzień z wielkim bananem na twarzy. Zamówienie zrealizowane przez pewną dobrą duszę zawiera tyle nowości, że wielu kosmetyków nie będę musiała kupować przez kilka miesięcy.
6.  Pogaduchy przy ciachu i herbacie o niezbyt normalnej porze, których nie zapomnę do końca życia. 
7. Mówcie, co chcecie, ale dla mnie Most Piłsudzkiego w Toruniu jest naprawdę ładny.
8. Kotka mojego sąsiada, która całymi dniami wyleguje się w moim ogrodzie.
9. Ciechocińskie tężnie solankowe już na zdjęciach wyglądają niesamowicie, a na żywo to dopiero widok *.*


1.  Kiedyś było chłodno i pochmurno. Kiedyś. 
2. Pierwszy i nie ostatni raz w Costa by Coffe Heaven. W życiu nie jadłam lepszego deseru, niebo w gębie!
3. Manicure, który nosiłam przez osiem! intensywnych dni w Toruniu, czyli Miyo Lucky i Kaleidoscope. Ponad tydzień i odnotowałam zaledwie lekko starte końcówki.
4. I'm sexy and I know it!
5. Jestę fotografę, czyli rozwijanie pasji w plenerze.
6. Cierpię na uzależnienie od kocich i psich motywów, więc zwijacze w kształcie psiaków całkowicie mnie zachwyciły. Szczególnie, że każdy z nich kosztował około 1,5zł!
7. Lakier ładny, bo to Miyo Heaven, ale ważniejszy jest bokeh :> PicsArt da się obsługiwać na Androidzie, yeah.
8. Wakacyjne okupowanie galerii, czyli co to tygryski lubią najbardziej - wyprzedaże, Yankee Candle i kocie motywy. 
9. A w takiej fryzurze możecie mnie spotkać najczęściej. Najwygodniej i najchłodniej.

  A co działo się u Was?

środa, 7 sierpnia 2013

Mein Favorit. P2 Sand Style Polish Adorable + garść informacji

Dzisiejszy post zacznę od kilku spraw organizacyjnych, bo jak same na pewno zauważyłyście, nie było mnie tu dość długo. A skoro piszę, to oznacza tylko jedno - jestem, żyję i mam się dobrze :) Jest parę spraw, o których chcę Wam opowiedzieć, ale nie wiem, czy się nie zaplączę. Postaram się podzielić wszystkie informacje na punkty, aby było czytelnie.
  • Na samym początku chcę przeprosić za nieobecność i kompletny brak orientacji w sprawach blogowych. Przez ponad miesiąc nie czytałam Waszych postów i pewnie nie nadrobię wszystkiego, co musicie zrozumieć. Powód powinien być Wam znany, a jeśli nie, to mogę przypomnieć, nie ma sprawy. Wakacje poza domem i bez komputera to świetne wytłumaczenie :> Zwiedziłam trochę, wypoczęłam i zdobyłam mnóstwo inspiracji to kolejnych blogowych przedsięwzięć.
  • Nie mam pojęcia, czy pojawią się podsumowania. Narobiło się tego tak dużo, że sama nie wiem, od czego zacząć. Zaraz, zaraz, wiem! Na pierwszy ogień pójdzie adorable, czyli...
...ulubiony ostatnio lakier firmy p2. I to nie byle jaki lakier, bo o piaskowej fakturze. W sumie nie ma się czym podniecać, bo sands pojawiły się kilka miesięcy temu. Kiedy wszyscy szaleli za tym wykończeniem, ja czekałam, aż przyjdzie moje zamówienie z Niemiec. Wtedy oszalałam i ja! W sumie piasek zakupiłam tylko jeden, ale pokochałam go od pierwszego maźnięcia. Emalia o dokładnej nazwie p2 Sand Style Polish Adorable ma prześliczny kolor. Jakby nie było, różowy lubię i nie będę mówić, że nie. Ten tutaj jest jasny i połyskujący, usłany srebrnymi drobinkami. Jak przystało na piasek, do gładkich nie należy, ale do tej szorstkości da się przyzwyczaić. Lakier jest dość oryginalny jeśli o fakturę chodzi i zachwycający, jeśli przyjrzeć się z bliska. Rozprowadza się naprawdę dobrze, a obawiałam się, że będzie inaczej. Nie zalewa skórek, nie robią się niewysychające grudki. Kryje równomiernie, jedna warstwa nie wygląda za ładnie, dlatego nakładam dwie. Więcej nie potrzeba. Wysycha szybko, dwie warstwy w dwadzieścia minut i jest idealnie. Lakier należy do tych, które trzeba zmywać z pomocą folii aluminiowej albo nakładać na bazę peel-of, której nie posiadam. Emalią emocjonować się może i nie trzeba, mówcie, co chcecie, ale mnie zachwyca. Potrzebujecie potwierdzenia? Proszę bardzo, zdjęcia są :>


Podoba się Wam? :)