sobota, 28 czerwca 2014

Virtual mini, kolor maxi

Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się opublikować trzech postów o paznokciach pod rząd. Jak widać, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Lakier, który dzisiaj pokażę, przeleżał w pudełku z kosmetykami przeznaczonymi na wymianę niemal trzy miesiące. Dostałam go od Zu, ale nigdy nie otworzyłam, jakoś niespecjalnie mi się podobał w buteleczce. Dzisiaj jednak ni stąd, ni zowąd przypomniałam sobie, że posiadam toto w swoim zbiorze i jak widać, pomalowałam paznokcie. Na lakierze jest napisane, że to lakier mini Virtual. Nie został opatrzony żadnym numerem ani nazwą. Nie jest to jednak aż tak ważne jak efekt, który moim zdaniem zasługuje na uwagę. To piękny, morelowy kolor z delikatnym, złotawo - różowym pyłkiem. Nie jest to brokat, a właśnie maksymalnie zmielony pyłek, nadający lakierowi wewnętrznego blasku :) Mam nadzieję, że widać to na zdjęciach albo że przynajmniej wiecie o co mi chodzi. W cieniu widać go jedynie z naprawdę bliskiej odległości, w słońcu lekko się błyszczy. Kolor jest raz bardziej pomarańczowy, raz bardziej różowy, oczywiście w zależności od światła. Lakier jest bardzo prosty w obsłudze. Nie smuży, nie rozlewa się, nie jest ani zbyt gęsty, ani za rzadki. Rozprowadza się bezproblemowo i równomiernie, do całkowitego krycia wystarczą dwie warstwy. Schnie dość szybko, około dziesięciu minut na warstwę. Efekt bardzo przypadł mi do gustu i wiem, że niepotrzebnie czekał aż trzy miesiące, mogłam już wcześniej cieszyć się kolorem :)    
.............

Podoba się Wam? Lubicie takie kolory na swoich paznokciach?

środa, 25 czerwca 2014

Uniwersalnie

Czasami nachodzi mnie na małe eksperymenty w kwestii paznokci. Ostatnio postanowiłam sprawdzić, jak bym się czuła z bardzo jasnym, ale nie białym lakierem. W tym celu wyjęłam z pudła dawno nieużywaną Mousseline, pomalowałam i... przepadłam! Nie od razu wprawdzie, bo aplikacja nie należała do najprzyjemniejszych. Efekt jednak tak bardzo przypadł mi do gustu, że wybaczyłam lakierowi wszelkie niedogodności podczas nakładania. Sally Hansen Complete Salon Manicure w wyżej wymienionym odcieniu to porcelanowy beż, dość ciepły, a przynajmniej tak mi się wydaje. Efekt jest bardzo elegancki, nienachalny, niby nie rzuca się w oczy, ale jednak jest zauważalny. Pięknie wygląda zarówno na długich paznokciach, jak i na krótszych, takich jak moje. Lakier ma ogromną pojemność, ponad 14ml, lekko zaokrąglony pędzelek i wygodną nakrętkę. Ma odpowiednią konsystencję, nie jest ani za rzadki, ani za gęsty. Aplikuje się znośnie, chociaż trochę smuży, zwłaszcza przy pierwszej warstwie. Na lewej ręce mam dwie warstwy, na prawej trzy. W niektórych miejscach widoczne są lekkie prześwity, ale nie rzucają się w oczy. Schnie raczej długo, dlatego niektóre (nie wszystkie) paznokcie potraktowałam warstwą Seche Vite. Na serdecznym paznokci dodatek w formie suwaka (naklejka wodna).      

+ końcówki są nieco starte, lakier mam na paznokciach trzeci dzień, ale nie zmywam, gdyż chcę się przekonać, ile wytrzyma z topem, a ile bez :)


Lubicie takie odcienie? Ja bardzo! Jakie lakiery w tej kategorii są Waszymi ulubieńcami?

poniedziałek, 23 czerwca 2014

p2 Keratin Repair Coat

Odżywka do paznokci to w moim przypadku jeden z najbardziej podstawowych kosmetyków pielęgnacyjnych. Przetestowałam ich już kilka, ale póki co nie trafiłam na taką, która naprawdę by mnie zachwyciła. p2 Keratin Repair Coat używam z przerwami od niemal roku i wypadałoby co nieco o niej napisać. Od razu zaznaczam, że nie stosowałam jej zbyt regularnie i podejrzewam, że gdybym nakładała ją jako bazę przed każdym malowaniem, efekty byłyby bardziej widoczne.


Odżywka wygląda zupełnie zwyczajnie. Walcowata buteleczka mieści 10ml kosmetyku. Nakrętka jest wygodna, pędzelek równy, płaski, nie wystają z niego zdeformowane włoski. Odżywka ma konsystencję gęstego lakieru, który może odrobinę smużyć, co po wyschnięciu nie jest ani trochę widoczne. Schnie około pięciu minut do pełnej twardości. Efekt na paznokciach jest tak subtelny, że niemal niezauważalny. W rzeczywistości płytka ma lekko mleczny, jaśniejszy niż naturalny odcień, co bardzo mi się podoba. Paznokcie wyglądają na zdrowe i zadbane. 


Co do działania, tak naprawdę trudno mi je ocenić. Paznokcie po jej użyciu wyglądają naprawdę dobrze. Są nieco bardziej odporne na uszkodzenia, trochę twardsze. Odżywka nie powstrzymała u mnie rozdwajania się paznokci, odrobinę je zminimalizowała. Jak widać nie są długie, ale przynajmniej zdrowe.

Odżywka nie zawiera formaldehydu, co bardzo mnie cieszy, gdyż wolę nie używać kosmetyków z tym składnikiem. Wprawdzie widocznych szkód diamentowa odżywka Eveline mi nie zrobiła, ale ból paznokci nią spowodowany skutecznie odstraszył mnie od tego składniku.

Podsumowując, cudów nie ma, ale to przyjemny kosmetyk i z pewnością zużyję go do końca. Bardzo podoba mi się wygląd paznokci po użyciu tej odżywki, a że krzywdy nie robi, to nie widzę żadnych przeszkód do stosowania.

Znacie może ten produkt? :)

czwartek, 12 czerwca 2014

Ogłoszenia mniej lub bardziej parafialne

Ostatnio nie mam ani czasu, ani zbytnich chęci na tworzenie nowych postów. Zajmuję się sprawianiem sobie małych radości, powolutku przygotowuję do wakacji, chociaż to za dużo powiedziane, bo planów praktycznie nie mam. Blog przeszedł na dalszy plan, ale nie znaczy to, że zapomniałam o blogowym światku. Codziennie na Instagramie [klik] pojawiają się nowe ujęcia, rozpoczęłam akcję 100 Happy Days i jestem pewna, że uda mi się uchwycić szczęśliwe momenty. Co do bloga - posty będą pojawiać się jeszcze rzadziej niż zwykle, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. To miejsce sprawia mi tyle radości, że nie mogłabym zrezygnować :)

Póki co zostawiam Was z hitem ostatnich tygodni, którego słucham praktycznie bez przerwy! Może akurat się Wam spodoba ;)

 

niedziela, 8 czerwca 2014

Essie Tart Deco

Koło tego lakieru kręciłam się bardzo długo. Nie mam pojęcia, dlaczego dopiero dwa miesiące temu trafił do mojej niewielkiej kolekcji. Otrzymałam go od Zu, której bardzo za to dziękuję! Przeglądając swatche nie byłam do końca przekonana, ale pokochałam go od pierwszego użycia. Właśnie takiego koloru szukałam myśląc o wakacyjnych stylizacjach. To przepiękny koralowo - morelowy odcień z kroplą bieli, który przy mojej karnacji wygląda trochę neonowo, co niezwykle mi się podoba. Efekt jest bardzo żywy, zdecydowany, zwraca na siebie uwagę, ale czasami wygląda nieco pastelowo, co też mi odpowiada. Posiadam wersję z szerokim pędzelkiem, który naprawdę ułatwia aplikację. Przy pierwszej warstwie lakier odrobinę smuży, ale umiejętnie nałożona druga niweluje wszelkie wcześniejsze mankamenty. Do pełnego krycia w zupełności wystarczają dwie cienkie warstwy. Emalia schnie szybko, około dziesięciu minut na warstwę. Pięknie prezentuje się z wieloma stylizacjami, zwłaszcza z jeansem i ubraniami w paski. Myślę, że będzie częstym wakacyjnym gościem na moich paznokciach :)


Lubicie takie odcienie? Może macie Tart Deco w swoich zbiorach?

piątek, 6 czerwca 2014

Kwietniowo - majowe zużycia

Ostatnimi czasy zużywanie idzie mi dużo wolniej niż kiedyś. Wynika to z prostego faktu - mniej kupuję, nie chomikuję w szafkach tyle, abym musiała spieszyć się z denkowaniem, żeby zdążyć przed upływem daty ważności. Muszę przyznać, że jest mi z tym o wiele lepiej. Chyba wyłączyło mi się instynktowne gromadzenie, ale to bardzo, bardzo dobrze :) W dzisiejszym poście zaprezentuję efekty dwumiesięcznego zużywania, może niezbyt wielkie, ale lepsze to niż nic.


Kallos Serical Crema Al Latte - rzadko zdarza mi się kupić ponownie odżywkę czy maskę do włosów. Musi być to absolutny hit, bez którego trudno jest mi sobie poradzić. Jednym z nich jest ogromny, litrowy specyfik, zużyty w kwietniu, czyli dobrze wszystkim znany Kallos. Moje włosy naprawdę go lubią - po każdym użyciu stają się miękkie i błyszczące. Ponadto zapach kosmetyku jest niesamowity, niemal identyczny jak waniliowy budyń. Aromat ten nie ulatnia się z włosów, czupryna po wysuszeniu lekko pachnie właśnie tym produktem. Szczerze mówiąc, sama tego nie zaobserwowałam, ale kilka osób zwróciło uwagę na to, że moje włosy pachną budyniem, czyli coś musi być na rzeczy ;) Na plus także naprawdę duża wydajność. Maska sprawdza się bardzo dobrze i z pewnością niedługo kupię kolejne (już trzecie) opakowanie.

BabyDream Shampoo - podobnie jak wyżej opisany Kallos, szampon ten jest stałym mieszkańcem mojej łazienkowej półki. To jedyny produkt myjący, który kupuję regularnie. Jest bardzo delikatny zarówno dla włosów, jak i dla skóry głowy. Oczyszcza z wszelkich zanieczyszczeń, nie powoduje wzmożonego przetłuszczania ani innych mało przyjemnych niespodzianek. Jedyne co mi w nim nie odpowiada, to słaba wydajność, ale za tak niską cenę jestem w stanie mu to wybaczyć.


BeBeauty Delikatny żel - krem łagodzący do mycia twarzy - dla mojej cery póki co nie znalazłam lepszego żelu niż ten i nie zamierzam zbytnio szukać. To moje trzecie zużyte opakowanie i na pewno nie ostatnie. Jest naprawdę idealny - gęsty, wydajny, nie wysusza skóry, nie zapycha. Świetnie oczyszcza, zmiękcza i wygładza skórę. Dodatkowo ma naprawdę niską cenę (4-5zł), dostępny jest w każdej Biedronce. Nie dostrzegam w nim żadnych wad i polecam wszystkim, także tym, który mają problemy skórne.

Balea Creme - Ol Dusch Peeling - całkiem niezły produkt o pięknym, niezwykle naturalnym zapachu pieczonych jabłek z cynamonem. W żelowo - oleistej bazie zatopionych było mnóstwo maleńkich, średnio ostrych drobinek. Produkt lekko się pienił, nie było już potrzeby użycia żelu pod prysznic. Właściwości peelingujące całkiem niezłe, chociaż tyłka nie urywały. Skóra stawała się gładsza i miększa, ale efekt nie był długotrwały. Ogółem przyjemnie się go używało, a ze względu na to, że jest produktem limitowanym, nie skuszę się ponownie.

Dr Irena Eris Normamat Sferyczny peeling oczyszczający - liczyłam na coś lepszego, ale niestety się przeliczyłam. Peeling jest delikatny, wygładza naprawdę lekko. Nie daje sobie rady ze suchymi skórkami. Właściwie bardziej oczyszcza i odświeża niż ściera. Poza tym ma trochę klejącą konsystencję, a drobinki są małe i średnio ostre. Na plus bardzo ładny, kwiatowy zapach. Nie przewiduję ponownego spotkania ze względu na średnie działania i wysoką cenę, wrócę do swojego ulubieńca z Perfecty. 
 

Johnson's Body Care 24hour Moisture Krem do rąk - jeden z lepszych kremów, jakich używałam. Miał bardzo przyjemną konsystencję i zapach, nie pozostawiał tłustego filmu. Porządnie nawilżał i odżywiał suchą skórę, nadawał jej miękkości i gładkości. Myślę, że w przyszłości skuszę się na kolejne opakowanie.

Rexona Women Fragnance Collection Happy Antyperspirant 24h Active - liczyłam na to, że ten produkt przekona mnie do używania sprayów, jednak nic z tego nie wyszło. Jedyne co podobało mi się w tym antyperspirancie to łatwość aplikacji i fakt, że od razu można było założyć bluzkę. Co do ochrony, należała do niezwykle słabych. Nawet w dni, w które się nie przemęczałam i temperatura powietrza była niska, kosmetyk nie ograniczał wydzielania potu. Z niwelowaniem brzydkiego zapachu było odrobinę lepiej, ale niewiele. Woń antyperspirantu to jedna z tych mocnych, duszących, perfumowanych, od których człowiek dusi się, kicha i kaszle. Więcej się nie spotkamy, będę omijać szerokim łukiem.

Balea Professional Oil Repair Haarol - idealny do zabezpieczania końcówek. Miał lekką konsystencję silikonowego olejku, błyskawicznie się wchłaniał pozostawiając końce miękkie, gładkie, śliskie i błyszczące. Naprawdę pomógł mi ograniczyć ilość rozdwojonych końcówek. Dodatkowo przy zastosowaniu niewielkiej ilości do przeczesania całości uzyskiwałam efekt dobrze układających się, zdrowych włosów. Zapach olejku był całkiem przyjemny, ale trudny do określenia. Możliwe, że kiedyś skuszę się na kolejne opakowanie, póki co używam limitowanej wersji chroniącej przed słońcem tej samej firmy.


Acnefan Krem do pielęgnacji cery trądzikowej - uwielbiam! Ukochany krem na każdą porę roku. Idealnie matuje, wygładza, delikatnie rozjaśnia. Ponadto zmniejsza ilość powstających niespodzianek. Kolejne opakowanie już w użyciu.

Tisane Balsam do ust - niezastąpiony w każdej sytuacji, o każdej porze roku, dnia i nocy. Nawilża, odżywia, chroni. Czego chcieć więcej? Oczywiście kolejne opakowanie już intensywnie eksploatuję :)


Znacie któryś z przedstawionych przeze mnie produktów? Jak Wam idzie zużywanie?

poniedziałek, 2 czerwca 2014

FotoMix #16 [05.05 - 02.06]

Pada. Od kilku dni mokro, zimno, nieprzyjemnie. Aż chciałoby się zanucić Ciągle pada Czerwonych Gitar. Trudno, z deszczem czy bez, trzeba żyć. Maj minął mi szybko i przyjemnie, choć nie obfitował w zdjęcia. Niemniej jednak chętnie pokażę Wam kilka ujęć i mam nadzieję, że będą choć trochę interesujące :)


1. Kolejne Goti do kolekcji. Tym razem skusiłam się na kamień księżycowy i miętowy matowy jadeit, które niezwykle dobrze się ze sobą komponują.
2. Nadarzyła się okazja, aby zakręcić włosy, więc zrobiłam to i muszę przyznać, że z naturalnie wyglądającymi falami i lokami czułam się świetnie!
3. Mogłoby poprzestać na zwykłym deszczu, ale po co, skoro można uraczyć świat gradem.
4. Cukierkowy róż idealny na niepogodę. Tak słodki, że aż mdli, ale od czasu do czasu warto :D
5. Tutaj akurat pojedyncza, ale w moim ogródku rośnie ich tyle, że wyglądają jak kwiecisty dywan.
6. Widok tej drogi, pól, lasów i prześwitujące przez liście słońce =
7. Kolejny dowód na to, że pada, leje i Bóg wie co jeszcze.
8. Cisza przed burzą, wersja różowo - fioletowa. Jest moc!
9. Wczorajszy koncert Rafała Brzozowskiego w Szczebrzeszynie - było naprawdę świetnie! 

Jak Wam minął maj? U Was też ciągle pada? :)