środa, 28 maja 2014

Tak pięknie jest | Ziaja Maska do włosów niesfornych Intensywne wygładzanie

Moje włosy jakie są, każdy widzi. Albo i nie. W każdym razie lubią się puszyć, stroszyć, sterczeć na różne strony i wykonywać przeróżne akrobacje. Unicestwianie ich to niełatwe zadanie, które w znacznym stopniu załatwia warkocz i serum silikonowe. Niestety, mojej czuprynie zdecydowanie potrzeba mocnego kopa, najlepiej po każdym myciu. Jednym z wielu przetestowanych przeze mnie pomocników jest świetny Kallos Latte, o którym już nie raz i nie dwa wspominałam. Dziś jednak o specyfiku jeszcze lepszym, który sprawia, że moje włosy wyglądają całkiem znośnie. Mowa o masce do włosów niesfornych Intensywne wygładzanie firmy Ziaja. Kosmetyk mieści się w solidnym, plastikowym opakowaniu o pojemności 200ml. Dzięki sporej średnicy wydobycie maski do ostatniej kropli nie sprawia najmniejszego problemu. Maska sama w sobie jest bardzo gęsta, bogata, ale łatwo się rozprowadza i tak samo spłukuje. Co najważniejsze - produkt naprawdę działa! Faktycznie wygładza i ujarzmia niesforne włosy, porządnie je wygładza, nadaje widocznego blasku. Zauważalnie nawilża, włosy staję się sypkie i łatwiej je ułożyć. Znacznie ułatwia rozczesywanie. Moja czupryna uwielbia tę maskę! Bardzo podoba mi się efekt po jej zastosowaniu. To moje drugie opakowanie i na pewno nie ostatnie. Gorąco polecam!  


Znacie ten produkt? Jakie maski najlepiej sprawdzają się na Waszych włosach?

czwartek, 22 maja 2014

Cudów nie ma | Lirene Dermoprogram Pielęgnacja oczyszczająca Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu z witaminą C

Płyn micelarny w moim przypadku nie należy do kosmetyków używanych codzienne. Praktycznie się nie maluję, zdarza mi się (ale niezwykle rzadko) użyć korektora lub kredki do brwi, a jak wiadomo, wieczorem trzeba się tego pozbyć bez względu na ilość. Płyn Lirene ósmym cudem świata nie jest, tragedii jednak nie ma. Zacznę więc od plusów, bo takowe posiada. Jednym z nich jest butelka - przezroczysta, bez zbędnych udziwnień, z wgłębieniem ułatwiającym otwieranie. Nie trzeba się siłować ani łamać paznokci aby wydobyć zawartość, a jednocześnie nie ma obaw, że kosmetyk się wyleje. Produkt ma - jakżeby inaczej - konsystencję wody, bezproblemowo się rozprowadza. Z jakimkolwiek makijażem radzi sobie średnio, właściwie bardziej rozmazuje niż myje. Całkiem nieźle sprawdza się jednak w roli toniku, lekko odświeża skórę. Niestety, odrobinę się klei, ale to uczucie znika po upływie kilku minut. Nie podrażnia, nie szczypie w oczy. Zapach jest bardzo, bardzo delikatny i zupełnie nie przeszkadza w użytkowaniu ani nie odrzuca.


Płyn ani mnie nie zachwycił, co chyba dało się wywnioskować z mojego wcześniejszego wywodu :) Nie jest jednak najgorszy, zużyję bez problemu i pożegnamy się na zawsze.

Produkt otrzymałam do recenzji od sklepu superkoszyk.pl, jednak nie wpływa to w żaden sposób na moją opinię.

Znacie ten płyn? Wolicie płyny micelarne czy mleczka?

sobota, 17 maja 2014

Włóż róż! Essie Need a Vacation

Jeszcze trzy lata temu nawet nie przyszłoby mi do głowy, że kiedykolwiek pomaluję paznokcie na różowo, a zwłaszcza na taki, jakim jest Essie Need a Vacation. A jaki jest? Bardzo pozytywny, dziewczęcy, po prostu niezwykle uroczy! Przywodzi na myśl gumę balonową, landrynki, malinowy budyń i lalki Barbie. Rozbielony, ale nie do przesady. Świetnie wygląda nawet na krótkich paznokciach, takich jak obecnie moje. W kwestiach technicznych nie mam żadnych zażaleń ani powodów do narzekań. Lakier nie jest ani zbyt gęsty, ani zbyt rzadki. Łatwo się rozprowadza za pomocą szerokiego pędzelka. Do całkowitego krycia potrzeba standardowych dwóch warstw. Nie smuży, nie ciągnie się, nie powstają pęcherzyki, nic z tych rzeczy. Schnie całkiem przyzwoicie, około dwudziestu minut na warstwę. Mistrzem szybkości raczej nie jest, ale i tak nie jest tragicznie. Efekt na paznokciach bardzo mi się spodobał i mam zamiar często go używać, zwłaszcza teraz, na przekór pogodzie :) Latem na pewno będzie dobrze prezentował z wakacyjnymi stylizacjami. 


Lubicie róż na paznokciach? Podoba się Wam ten konkretny odcień?

sobota, 10 maja 2014

Włosowa aktualizacja

Od ostatniej włosowej aktualizacji minęło prawie dwa miesiące, a obiecałam kolejną, tym razem na temat pielęgnacji. Miałam takową w planach, niestety o niej zapomniałam i dziś uraczę Was tylko krótkim postem oraz zdjęciem porównawczym :) Różnicy może i zbyt wielkiej nie ma, ale cieszy mnie każdy, nawet najmniejszy postęp w dążeniu do pięknych, zdrowych, długich włosów, dlatego mam nadzieję, że podobnie jak ja zauważycie, że jest lepiej :) Poniższe zdjęcia są dowodem na to, że nawet niewielka różnica jest na wagę złota.



Zdjęcie po lewej zostało zrobione pod koniec lutego, po prawej kilka dni temu. Jak widać, włosysą znacznie mniej spuszone, bardziej gładkie i błyszczące. Nadal wiele końcówek jest rozdwojonych, co staram się zwalczać poprzez regularne podcinanie. 

W pielęgnacji również bez drastycznych zmian. Ciągle używam łagodnego szamponu bez SLS/SLES, od czasu do czasu mocniejszego dla porządnego oczyszczenia, nakładam odżywki i maski po każdym myciu, zabezpieczam końcówki silikonowym serum. Śpię w warkoczu, co jest dla włosów bezpieczniejsze, niż gdyby były rozpuszczone, poza tym dużo wygodniejsze. Dodatkowo łatwiej jest je ułożyć po rozpleceniu fryzury.

I na tym powinnam już zakończyć tego posta, ponieważ napisałam wszystko, co było do napisania :) Powiedzcie mi w komentarzach, czy widać jakąkolwiek różnicę :) Za wszelkie sugestie bardzo dziękuję!

środa, 7 maja 2014

Kulturowe podsumowanie kwietnia

Kwiecień pożegnaliśmy już kilka dni temu, czas więc na kulturowe podsumowanie. Muszę przyznać, że przyłożyłam się do czytania i dzięki temu poznałam kilka naprawdę ciekawych pozycji. Po raz kolejny oglądanie filmów leży i kwiczy, jednak zawsze lepszy jeden niż wcale. Dobra, przestaję gadać i przechodzę do właściwej części posta :)


Zamek z piasku, który runął Stiega Larssona to trzecia i ostatnia część serii Millennium. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jest gorsza od dwóch wcześniejszych tomów. Podobnie zaskakująca, trzymająca w napięciu opowieść o próbie udowodnienia swojej niewinności przez osobę, której służby bezpieczeństwa z reguły nie wierzą. Niezwykle wciągająca, zagmatwana opowieść, pełna zagadek wydających się niemożliwymi do rozwiązania. Szczerze polecam przeczytać całą trylogię, jest warta każdej spędzonej nad nią minuty.

Podczas czytania wszystkich trzech części Igrzysk Śmierci Suzanne Collins człowiek przenosi się do innego wymiaru. Tak samo było w przypadku Kosogłosa, ostatniego już tomu. Walka toczona przez Katniss nie dotyczy tylko jej, ale również całego świata, w którym żyje, jej bliskich i wszystkiego, co ją otacza. Emocjonująca, wciągająca opowieść, po przeczytaniu której ogarnął mnie nieopisany, niespodziewany smutek. To jedna z tych książek, które zawierają w sobie życiowy przekaz, a przy tym nie należą do nudnych i płaskich.

Człowiek, który wkradł się do Auschwitz to prawdziwa historia życia Denisa Avey'a. Opowiada on o swoich przeżyciach, zwycięstwach w bitwach, późniejszym dostaniu się do niewoli i przebywaniu w obozie koncentracyjnym. Nie wystarczało mu, że wiedział o szczególnym okrucieństwie wobec Żydów. Chciał przekonać się, jak jest naprawdę i udało mu się. Naprawdę nie da się opisać męki ludzi, których traktuje się gorzej od śmieci. Najlepiej wziąć tę książkę do ręki i przeczytać tę historię, ponieważ jest tego warta.

Nadal staram się przyswajać wiedzę na temat fotografowania różnych obiektów, technik, trików i innych spraw z tym związanych. Bardzo pomagają mi w tym poradniki Scotta Kelby'ego. Ostatnio zapoznałam się z treścią Sekretów mistrza fotografii cyfrowej. Nowe ujęcia Scotta Kelby'ego i choć nie doznałam olśnienia, to jestem już jeden mały kroczek bliżej opanowania chociażby ułamka mistrzostwa autora książek. Napisane są w przystępny sposób, aż chce się czytać. Porady są fachowe, ale brzmią po przyjacielsku, nie jak sztywny wykład.

Ostatnią pozycją przeczytaną przeze mnie w kwietniu jest Norwegian Wood Haruki Murakami. Szczerze mówiąc, trudno mi jednoznacznie określić, jak bardzo mi się podobała. To jedna z tych książek, które uważam za dobre, a jednocześnie tyłka mi nie urwały. Moje pierwsze odczucie po przeczytaniu i zamknięciu powieści to mieszanka satysfakcji i zdziwienia. Dziwna historia młodego chłopaka, który moim zdaniem, jeszcze nie odnalazł tego, co dla niego w życiu najważniejsze. Pełno tam ciekawych, dziwnych osób, wydarzeń. Mimo wszystko spodobało mi się to pogmatwanie z poplątaniem i polecam, warto po nią sięgnąć :)

  
Czasami nachodzi mnie ochota na pełnometrażowy film animowany. Rzadko zdarza się, żeby któryś mnie w pełni zadowolił, ale zaniechać prób poszukiwania takowego nie zamierzam. Merida Waleczna ósmym cudem świata nie jest, ale tragedii również nie ma. Zderzenie temperamentu rudowłosej dziewczynki i zachowania jej matki oznacza tylko jedno - kłopoty. Rozwiązywanie ich proste nie jest, wydawałoby się nawet, że niemożliwe, ale dla chcącego nie ma nic trudnego. Ogółem film całkiem w porządku, miło się oglądało.

Na koniec dwie piosenki mojego ulubionego happysadu, których mogłabym słuchać na okrągło. :)
 
    
A Wy co ciekawego obejrzałyście/przeczytałyście w kwietniu?

niedziela, 4 maja 2014

FotoMix #15 [04.04 - 04.05]

Minął kolejny miesiąc, więc czas na zdjęciowe podsumowanie - już po raz piętnasty! Wiosna w pełni, coraz piękniej i cieplej (no cóż, dzień dzisiejszy jest tego zaprzeczeniem...), aż nie można usiedzieć w domu! Kwiecień był właśnie takim miesiącem, pełnym radości, wyjść i dobrego humoru, którego nic nie było mi w stanie zepsuć. Obfitował w wiele pokonanych kilometrów, śmiechu i chwil spędzonych ze świetnymi ludźmi. Dziękuję wszystkim na raz i każdemu z osobna za to, co choć praktycznie nic nie znaczy, jest siłą napędową do pokonywania własnych słabości! :)  


1. Jedna z setek stokrotek, które postanowiły wyrosnąć w całym moim ogrodzie. Efekt jest niesamowity, szczególnie gdy ktoś widzi taką ilość po raz pierwszy w jednym miejscu :)
2. Najwygodniejszy możliwy outfit, najprostszy w obsłudze lakier (Colour Alike, Ja pierniczę) i kilkukilometrowy spacer to jedna z wielu banalnych, ale sprawdzonych dróg do szczęścia.
3. Nowa, idealna sukienka (New Yorker). Niedługo postaram się pokazać ją w całej okazałości na Instagramie, gdzie serdecznie zapraszam.
4. Zamość od nieco innej strony. Ktoś kojarzy to miejsce? :)
5. Im dłuższe paznokcie, tym bardziej lubię ten lakier - jest idealny!
6. Uwielbiam podróżować. Zawsze, wszędzie i o każdej porze dnia i nocy.
7. Kiedyś nie pomyślałabym nawet, że stylowe dodatki do domu i artykuły papiernicze będę kupować w Biedronce, ale teraz bardzo mi to pasuje :)
8. A nie mówiłam - w nocy też zdarza mi się podróżować.
9. Koteł, który niestety przestanie pojawiać się w podsumowaniach, ponieważ zginął pod kołami samochodu [*].

A Wam jak minął kwiecień i długi weekend?   

piątek, 2 maja 2014

Flos-Lek Żel pod oczy na sińce i obrzmienia z arniką

Nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji bez użycia kosmetyku pod oczy. To jeden z podstawowych produktów, dzięki którym udaje mi się zachować dobrą kondycję i wygląd skóry. W życiu przetestowałam ich już kilka, póki co najlepszym okazał się być Avon z serii Planet Spa [klik], jednak do ideału trochę mu brakuje. Dziś przybywam do Was z recenzją kolejnego specyfiku - żelu pod oczy na sińce i obrzmienia z arniką firmy Flos-Lek. Kiedyś już miałam niemal identyczny, ale w większym opakowaniu i skład prawdopodobnie był inny. Przejdźmy jednak do rzeczy. Żel umieszczono w wąskiej tubie o pojemności 15ml. Podczas zakupu kosmetyk otrzymujemy w kartoniku, za co duży plus. Tuba jest wygodna w użytkowaniu, łatwo się z niej wyciska, nie trzeba się męczyć z odkręcaniem nakrętki, nie ma żadnych problemów. Nie ma możliwości, żeby samoistnie spadła. Żel ma - a jakżeby inaczej! - żelową, gęstą konsystencję. Łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, nie pozostawia żadnego filmu ani połysku. Nie roluje się, po chwili można nakładać korektor. Co do działania, sprawdza się nieźle. Łagodzi obrzmienia, minimalnie zmniejsza widoczność sińców. Przynosi ulgę, nie podrażnia, nie szczypie. Jest bezzapachowy, co bardzo mnie cieszy. Nie wywołuje żadnych efektów ubocznych. Ponadto jest bardzo wydajny. Podsumowując, całkiem niezły kosmetyk,  dobry do stosowania po przebudzeniu.   


Znacie produkty pod oczy Flos-Lek? Jakich specyfików używacie do pielęgnacji skóry pod oczami?