Płyn micelarny w moim przypadku nie należy do kosmetyków używanych codzienne. Praktycznie się nie maluję, zdarza mi się (ale niezwykle rzadko) użyć korektora lub kredki do brwi, a jak wiadomo, wieczorem trzeba się tego pozbyć bez względu na ilość. Płyn Lirene ósmym cudem świata nie jest, tragedii jednak nie ma. Zacznę więc od plusów, bo takowe posiada. Jednym z nich jest butelka - przezroczysta, bez zbędnych udziwnień, z wgłębieniem ułatwiającym otwieranie. Nie trzeba się siłować ani łamać paznokci aby wydobyć zawartość, a jednocześnie nie ma obaw, że kosmetyk się wyleje. Produkt ma - jakżeby inaczej - konsystencję wody, bezproblemowo się rozprowadza. Z jakimkolwiek makijażem radzi sobie średnio, właściwie bardziej rozmazuje niż myje. Całkiem nieźle sprawdza się jednak w roli toniku, lekko odświeża skórę. Niestety, odrobinę się klei, ale to uczucie znika po upływie kilku minut. Nie podrażnia, nie szczypie w oczy. Zapach jest bardzo, bardzo delikatny i zupełnie nie przeszkadza w użytkowaniu ani nie odrzuca.
Płyn ani mnie nie zachwycił, co chyba dało się wywnioskować z mojego wcześniejszego wywodu :) Nie jest jednak najgorszy, zużyję bez problemu i pożegnamy się na zawsze.
Produkt otrzymałam do recenzji od sklepu superkoszyk.pl, jednak nie wpływa to w żaden sposób na moją opinię.
Znacie ten płyn? Wolicie płyny micelarne czy mleczka?
Ja z tej firmy lubię bardzo tonik nawilżająco-oczyszczający :)
OdpowiedzUsuńwolę płyny, miałam ten już , fajny
OdpowiedzUsuńMiło mi rozgościć się u Ciebie na blogu, zapraszam Cię serdecznie do siebie, na chwilę i na dłużej, zapraszam również do odwiedzenia mojego fanpage i zakupów na każdą okazję
Pozdrawiam
http://lesia-rekodzielo.blogspot.com