Opakowanie pod względem funkcjonalności nie podoba mi się wcale - jest bardzo nieporęczne, szczególnie pod prysznicem. Trudno go wtedy odkręcić, a przy siłowaniu się może wypaść, wylewając kosmetyk. Jedynym jego plusem jest właśnie płaskość, bo bez przeszkód mogę go upchnąć do torby podróżnej :)
Zmoczona wodą naklejka nie wygląda ciekawie - powstają bąbelki, których nie można usunąć a papier rozmacza się, wyglądając bardzo nieestetycznie.
Konsystencja jest dla mnie zbyt gęsta, trudno rozprowadzić małą ilość na całe ciało - jest to wręcz nieosiągalne! Ma wyraźnie drobinki oraz pestki, dobrze ścierające.
Bardzo szybko się zużywa - wystarczyło mi go na niecałe trzy tygodnie!
Działanie peelingu jest dosyć dobre, ale w zachwytach nie będę się rozpływać. Wygładza skórę, odświeża i tyle. Nie ma działania antycellulitowego ani nawilżającego.
Nie polubiliśmy się zbytnio z peelingiem w wersji mango, ale raczej nie skuszę się na inne zapachy :)
W skali jeden do dziesięciu opakowanie oceniam na dwa, konsystencję na cztery, zapach na sześć, dostępność na siedem, działanie na pięć.
a niedawno zastanawiałam się nad kupnem tego peelingu ;)
OdpowiedzUsuńMam go ale jeszcze nie używałam,ale nie oszukujmy się żaden peeling nie nawilży ani nie pozbędzie się celulitu ja w to nie wierzę:))
OdpowiedzUsuńMiałam wersję borówkową i winogronową:)
OdpowiedzUsuńja tam go lubie, tani i fajny :)
OdpowiedzUsuńps:Jeżeli jesteś zainteresowana, to na moim blogu trwa rozdanie, a do wygrania magiczne jajeczko beauty blender, zapraszam :)