To już ostatnie tchnienie sierpnia i jestem pewna, że nie dam rady już niczego więcej zużyć. A jest tego trochę i tym razem postanowiłam dodać notatkę w nieco innym rozmieszczeniu, głównie dlatego, żeby się Wam lepiej czytało. Tak więc bez zbędnych przedłużeń zapraszam do dość długiego posta :)
Muszę przyznać, że udało mi się dość sporo zużyć i to z różnych dziedzin. W sierpniowym denku znalazły się produkty do ciała, twarzy, włosów, a nawet paznokci i jeden produkt z kolorówki! Jestem z siebie dumna, bo zużyłam to, co zalegało i to, co było w użyciu na co dzień :)
- Original Source, Seasonal Edition, Spearmint Shower Gel - całkiem przyjemny produkt, ale nie powalił mnie na kolana. Dobrze się pienił, nieźle oczyszczał. Niestety, był koszmarnie niewydajny ze względu na brak niekapka i rzadką konsystencję. Pachniał miętową gumą Orbit, odświeżał i jednym mankamentem jest fakt, że nie chłodził.
- Original Source, Chocolate&Mint Shower Gel - akurat ten polubiłam bardziej niż poprzedni. Świetnie się pienił, cudownie oczyszczał, nie wysuszał skóry. Nie był zbyt wydajny, wystarczył na około dwa tygodnie. Zapach miał przepiękny, apetyczny i minimalnie chłodzący.
- Joanna, Naturia, Odżywka do włosów suchych, zniszczonych i po ondulacji - bardzo dobry produkt. Lekko nawilżała włosy, ograniczała ich szorstkość i nadawała blasku. Ponadto jako kosmetyk bez spłukiwania nie obciążała i nie sklejała włosów. Szkoda tylko, że zawierała PEG.
- Alterra, Nawilżająca maska do włosów 'Granat&Aloes' - cud nad cudami! Wspaniale odżywiała i zmiękczała włosy, nie obciążała i nadawała boskiej sypkości. Ślicznie pachniała owocami, ale nie pozostawiała tego aromatu na włosach.
- Green Pharmacy, Olejek łopianowy z czerwoną papryką do włosów - bardzo przyjemny produkt, chociaż nie jestem pewna jego działania. Zdaje mi się, że rzeczywiście przyspieszał wzrost włosów. Co najważniejsze - nie wspomógł przetłuszczania.
- Beauty Formulas, Apricot Facial Scrub - polubiłam go, chociaż mnie zapychał. Mimo to delikatnie wygładzał skórę i sprawiał, że była niezwykle promienna. Ponadto jego zapach zdobył moje serce - morelowy aromat ułatwiał użytkowanie.
- Bi-es, Uroda, Melisa, Tonik bezalkoholowy - używałam go jako mgiełki do ciała - przelałam do butelki z atomizerem i psikałam się od czasu do czasu. Całkiem nieźle odświeżał, jednak pozostawiał lekki, acz lepki film. na twarzy było tak samo, więc mówiąc krótko - nie polecam.
- Rival de Loop, Pure Skin, Washgel Peeling Effekt - zużyłam już wiele opakowań i za każdym razem stwierdzam, że to mój ulubiony myjak ever. Odświeża, oczyszcza, dezynfekuje i sprawia, że skóra jest promienna i wygląda zdrowo.
- Paloma, Hand Spa, Cukrowy peeling do rąk - bardzo przyjemny produkt. Dobrze się rozprowadzał, dość mocno ścierał, pozostawiał parafinową powłoczkę na skórze. Niestety była ona tak uciążliwa, trudna do zmycia i właśnie to dyskwalifikuje ponowny zakup.
- Avon, Care, Shimmering Body Lotion - kolejny produkt o przyzwoitym działaniu. Lekko nawilżał i wygładzał oraz rozświetlał srebrnymi drobinkami nie tworzącymi efektu tafli. Ponadto pozostawiał tępy film na skórze. Ładnie pachniał arbuzem.
- Kolastyna, Krem do stóp z pękającą skóra pięt - naprawdę fany kremik do codziennego użytkowania. Dobrze nawilżał , wygładzał i lekko chłodził. Doznałam efektu lekkich nóg. Szybko się wchłaniał i nie pozostawiał tłustego filmu.
- Synergen, Soft Peeling - porządny zdzierak. Świetnie wygładzał cerę i nie zapychał jej. Była promienna i wyglądała zdrowo. Szkoda tylko, ze rozdrapywał wypryski i wolniej się goiły, wiec zużyłam i wrócę kiedy indziej.
- Asa, Acnefan, Krem do pielęgnacji cery trądzikowej - inaczej produkt do stosowania punktowego, ew. na całą twarz cienką warstwą. Wypróbowałam go i tak, i tak, i efekty są naprawdę niezłe. Dość mocno wysusza wypryski i lekko rozjaśnia skórę. Niespodzianka posmarowana wieczorem rano jest już o połowę mniejsza.
- Tami, Antibacterial, Chusteczki antybakteryjne - jedne z lepszych nawilżanych chustek odświeżających. Świetnie oczyszczały z zanieczyszczeń, kurzu i nie podrażniały skóry. Ponadto były mokre do ostatniej sztuki.
- Avon, Solutions, Regenerujący krem na noc - próbka -nic szczególnego. Używałam go jako specyfiku pod oczy przez dwa tygodnie i nie zauważyłam efektu "wow". Całkiem przeciętnie nawilżał skórę i nieco ją odżywiał, jednak nic poza tym. Zero wygładzenia ani tego typu efektów.
- Yves Rocher, Hydra Vegetal, Żel-krem intensywnie nawilżający 24h - próbka - jestem niesamowicie zadowolona z zawartości, którą aplikowałam po oczy. Skóra była nawilżona, bez obrzęków, wygładzona i świeża.
- Softella, Płatki kosmetyczne - nic ciekawego. rozwarstwiały się przy zmywaniu lakieru z paznokci i nanoszeniu toniku. Pozostawiały włókienka na skórze i trudno było je stamtąd zdjąć.
- Ola, Płatki kosmetyczne - identyczne w działaniu jak płatki Softella. Bardzo trudno mi się z nimi pracowało, rozwarstwienia i włókienka były na porządku dziennym.
- Lovely, Liquid Lip Balm, Smoothes,heals and protects your lips - w końcu zdecydowałam się na zakup tej wersji i stwierdzam, że nie żałuję ani odrobinę. Naprawdę dobrze chroni usta przed pierzchnięciem, nawilża i pomaga zaleczyć zajady i pęknięcia.
- Lovely, Liquid Lip Balm, With Aloe Vera and Mentol - tej wersji jestem wierna od ponad roku i póki co nie zamierzam się z nim rozstać. Nawilża dość dobrze, lekko chłodzi i chroni. Niestety nie pomaga goić się zajadom - rozmacza je i sprawia, że pieką.
- Carmex, Classic, Tubka - nie wiem, co o nim myśleć. Na początku świetnie nawilżał i chronił, a efekt utrzymywał się krótko. Po tygodniu używania okropnie przesuszył, usta spierzchły, spękały, trudno było mi coś powiedzieć, bo bałam się, że pękną mi wargi. Ponadto porobiły mi się krostki i suche skórki.
- Tisane, Balsam do ust - uratował mnie po niefortunnej przygodzie z Carmexem. Dobrze nawilża, chroni i wygładza. Nadaje otoczkę ochronną na pewien czas. Szkoda tylko, że był mało wydajny.
- Spirytus salicylowy - przydatny produkt. Używałam go do dezynfekcji wyprysków i zasuszał je, jednak na krótko. Później wracały i tak wpadałam w błędne koło. Znalazłam jednak dla niego inne zastosowanie - przemywam nim pęsetę przed wyrywaniem niepotrzebnych włosków z brwi.
- Pimafucort, Krem - uratował moje usta, kiedy napadły mnie dwa okropne zajady. Wysuszył je, zaleczył i nie pozostawił skóry w stanie, który przypomina Saharę. Dobrze sprawdza się też na różne inne podrażnienia.
- Kata-roll, Sztyft do okolic nosa - miałam go bardzo długo, a to oznacza, że był naprawdę bardzo wydajny.Regenerował spieczoną katarem skórę wokół otworów w nosie. Zniwelował spierzchnięcie i uczucie suchości.
- KillyS, Zmywacz do paznokci bez acetonu - bardzo go lubię, chociaż zwyczajnie się nie opłaca go kupować. Dobrze radzi sobie z lakierami każdego koloru. Nie wysusza płytki, nie sprzyja rozdwajaniu. Wolę tańszą Isanę.
Peeling Paloma znalazł się na tym zdjęciu przez przypadek!
- My Secret, Matt Eye Shadow, 506 - świetnie napigmentowany cień. Używałam go zarówno do codziennego, jak i imprezowego makijażu. Długo utrzymywał się na powiekach.
- Sensique, Lawendowy olejek do paznokci - przyjemny, jednak nie dał żadnych efektów. Był bardzo tłusty, długo się wchłaniał. Sprawił tylko, że skórki były miększe, a lakiery szybciej wysychały.
- Lovely, Magic Cracking Special Effect, 13 - przepiękny, przewspaniały, przecudowny! Dobrze się rozprowadzał, jednak szybko zgęstniał i zostało odrobinę na dnie. Tworzył śliczne pęknięcia :)
- Alverde, krem do cery bardzo wrażliwej - używałam go do rąk, ponieważ na twarzy był zbyt tłusty. Cera świeciła się na potęgę. Na dłoniach sprawdził się całkiem nieźle - nawilżył i nadał efektu "niewidzialnych rękawiczek". Bardzo długo się wchłaniał ze względu na gęstość. Ponadto miał specyficzny, całkiem przyjemny zapach.
Co sądzicie o takiej ilości zużyć? Mało, dużo? Ile Wy zużyłyście?
chciałabym, żeby moje denka tak wyglądały ;)
OdpowiedzUsuń