Uwielbiam perfumy, wody toaletowe, perfumowane, mgiełki zapachowe i inne pachnące cuda. Szczególnie mocno wabią mnie pozycje z wyższej półki, ale z powodu niezbyt grubego portfela skusiłam się na kilkadziesiąt razy tańszy dupe jabłuszka Donny Karan, którego niestety nie dane było mi powąchać. Jest nim Bi-es Love Forever Green EDP, który zostanie bohaterem dzisiejszego posta :-)
Wodę zapakowano w szklany flakonik przypominający kształtem spłaszczoną kulę, a właściwie jabłko. Nie ma zbyt potężnych rozmiarów, nie mieści się jednak całkowicie w dłoni. Nie jest też specjalnie zmyślne, nie razi w oczy przesadnością. Zwieńczone aplikatorem z nakładaną, plastikową, spadającą przy byle okazji nakrętką. Atomizer nie zacina się, dozuje odpowiednią ilość produktu.
Produkt został uraczony małą, okrągłą nakleją na spodzie opakowania, która nie odkleja się ani nie pęcherzykuje. Szata graficzna jest dość brzydka, ale nie zwracam na nią uwagi. Mimo marnej jakości nie ścierają się. Uszkodzeniom ulega jednak "złotko przy nakrętce, odpadające niewielkimi płatkami co kilka użyć, co muszę przyznać, wygląda nieciekawie i nieestetycznie. Całość wygląda średnio, niezbyt pięknie.
Woda ma konsystencję wody, która po rozpyleniu zamienia się w delikatną mgiełkę z minimalnym deszczykiem. Promień zasięgu atomizera nie jest zbyt wielki, można bezproblemowo trafić w wybrane miejsce na skórze. Wchłania się dość szybko, ale przez kilka minut jest odrobinę lepki.
Według producenta zapach jest połączeniem amerykańskiego jabłka, ogórka, magnolii, grejpfruta, tuberozy, drzewa sandałowego i ambry. Mój nos wyczuwa tutaj głównie dwie pozycje wymienione na samym początku. Jest lekki, świeży, kobiecy, dość charakterystyczny. Nie otumania, nie powoduje bólu głowy, może jednak troszkę przytłaczać.
Produkt orzeźwia i odświeża bez uczucia nadmiernej przesady. Nie zalatuje środkami do czyszczenia toalet ani specyfikami tego typu. Utrzymuje się na skórze przez kilka godzin, więc jak na wodę tego pokroju jest naprawdę dobrze. Sprawia, że czuję się kobieco, trochę przyciężkawo :D
Opakowanie - 6 - zgrabny flakonik z nieciekawej jakości powleczeniem szyjki. Konsystencja - 8 - szybko się wchłania, dobrze rozpyla, ale nieco lepi i daje tępy efekt. Zapach - 8 - całkiem przyjemny, ogórkowo-jabłkowy, minimalnie przyciężkawy. Działania - 7 - odświeża i daje uczucie niezbyt lekkiej kobiecości :-) Ocena ogólna - 6/10. Przeciętny produkt, który zniechęcił mnie do tak tanich pachnideł!
nigdy nie miałam :) muszę kiedyś wypróbować :))
OdpowiedzUsuńHm, chyba pójdę go poszukać i powąchać :)
OdpowiedzUsuńMusi ładnie i świeżo pachnieć:)
OdpowiedzUsuńPrzypomina o przesłaniu podsumowania maseczkowego:)
lubie jablkowe zapachy
OdpowiedzUsuńNie miałam :)
OdpowiedzUsuń