sobota, 27 kwietnia 2013

Życie w cieniu. My Secret Matt Eye Shadow 506

Maluję się bardzo rzadko, a właściwie ograniczam się tylko do błyszczyka lub szminki oraz jasnej kredki na linię wodną. Makijażu praktycznie nigdy nie nakładam na oczy, a jeśli już, to używam brązowego cienia, który dzisiaj opiszę. Oczywiście dodaję inne akcenty kolorystyczne, ale to właśnie ten gra pierwsze skrzypce :)

 My Secret Matt Eye Shadow 506

Mimo że cieni używam bardzo rzadko, mam swoje wymagania odnośnie działania tychże kosmetyków. Zależy mi, żeby kolory nie były wyblakłe. Nie lubię cieni znikających, zbierających się w załamaniach. Muszą też być łatwe w obsłudze, łatwo się rozcierać i aby łączyły się z innymi odcieniami na powiece. Chyba każdemu zależy na ładnych przejściach :] Dobrze byłoby też, gdyby były stosunkowo tanie, łatwo dostępne i żeby gama kolorystyczna zawierała dużo odcieni. Myślę, że moje wymagania nie są zbyt wygórowane. Ważne, że dzisiejszy bohater je spełnia.

Cień umieszczono w zwyczajnym, płaskim opakowaniu z klapką na "klik", wykonanym z przezroczystego, wytrzymałego plastiku. Od razu widać kolor kosmetyku. Klapka łatwo się otwiera i zamyka, niesamoistnie, ale nie trzeba też łamać sobie paznokci. Cień jest dobrze przyklejony, mimo wielu upadków nie odpadł, a plastik wciąż się trzyma. U góry mamy niezbyt urodziwe napisy, które na szczęście się nie ścierają. Na spodzie z kolei widnieje naklejka, też srebrna, z opisem kosmetyku i numerem odcienia - w tym przypadku 506. Ogółem opakowanie raczej mi się nie podoba, wygląda trochę tanio :/   


Cień jest dobrze zmielony, łatwo nabiera się na palec i pędzelek. Świetnie się rozciera, dobrze łączy z innymi kolorami. Na powiece utrzymuje się długo, ale bez bazy trochę blednie w ciągu dnia. Podczas nakładania minimalnie się osypuje, po wykonaniu makijażu nic takiego już nie następuje. Jest też niezwykle wydajny, ale to dotyczy większości cieni do powiek.

Produkt jest całkowicie matowy, na próżno szukać w nim jakichkolwiek drobinek czy połysku. Do tego ma niesamowitą pigmentację - na zdjęciu bez bazy, nałożony w umiarkowanej ilości. Posiadany przeze mnie 506 to piękny brąz, daleko mu do gorzkiej czekolady albo kawy z mlekiem. Bardzo mi się podoba, jest uniwersalny, a ja bardzo takie lubię :)

Lewa strona - nałożony w niewielkiej ilości na dolną i górną powiekę, roztarty z różem do policzków Essence Marble Mania. Prawa strona - swatch na dłoni, umiarkowana ilość, bez bazy.   
    

Bardzo polubiłam ten cień. Spełnia wszystkie moje wymagania wypisane na początku postu. Uwielbiam jego pigmentację, łatwość w obsłudze, fakt, iż dobrze się blenduje. Moja ocena to oczywiście 10/10 :) Mam ochotę jeszcze na beż z numerem 519.

Używałyście cieni tej firmy? Lubicie maty czy wybieracie perełki?

9 komentarzy:

  1. no super wygląda, chyba muszę go zakupić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny jest :) jeszcze nie miałam cieni w kremie

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolor bardzo pasuje do twoich oczu. ;) Bardzo uniwersalny, więc chyba przyda się każdej kobiecie. Możliwe, że kiedyś się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow!:) Pigmentacja robi wrażenie. Myślałam, że będzie leciutki i delikatny, a tu takie zaskoczenie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny blog ! bardzo ciekawie piszesz :> Obserwujemy ? jak tak to mnie zaobserwuj, a ja potem cb. spokojnie dotrzymam słowa :> http://diy-and-fashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim na raz i każdemu z osobna za komentowanie postów :)
Nie obrażę się za konstruktywną krytykę, sprzeczne z moimi poglądami opinie, ale proszę o nieużywanie wulgaryzmów.
Wszelkiego rodzaju spam będzie usuwany.

PS Jeśli zadasz mi jakiekolwiek pytanie pod postem, odpowiem na nie właśnie tam.