Jakiś czas temu dostałam od firmy BingoSpa trzy produkty do przetestowania, w tym palmowy balsam do dłoni z zieloną herbatą. Traf chciał, że akurat nie miałam kremu do rąk, więc natychmiast rozpoczęłam testowanie. Obecnie mija około dwudziestu dni, odkąd zaczęłam wcierać go w części ciała, do których jest przeznaczony i mogę mu wystawić pełną recenzję, co też uczynię w dalszej części posta.
Krem zamknięty jest w dość płaski słoiczek wykonany z cienkiego, uginającego się plastiku. Nie jest to zbyt wygodne rozwiązanie, nadaje się więc tylko do używania w domu. Jest przezroczysty, więc zarówno z zewnątrz, jak i po otwarciu widać poziom zużycia. Nakrętka odkręca się całkiem nieźle, otwieranie nie sprawia problemów, a na samoistne spadnięcie nie ma szans. Plusem jest fakt, że z łatwością można zużyć produkt do końca bez marnowania ani jednej kropli.
Specyfik posiada jedną naklejkę wykonana z lichego papieru, który szybko się niszczy - zadziera, zdrapuje, powstają na niej tłuste plamy. Szata graficzna jest nieszczególna, a dokładniej mówiąc - zwyczajnie brzydka. Przedstawia palmowy liść oraz napisy, co daje nieodrażający, ale nieciekawy efekt. W połączeniu z opakowaniem wygląda licho i tandetnie, co oczywiście mi się nie podoba.
Krem ma bardzo przyjemną konsystencję zbliżoną do musu. Jest niezwykle lekki, nie ma mowy o tłustym czy lepkim filmie. Świetnie rozprowadza się po dłoniach i szybko wchłania. Nałożony w zbyt dużej ilości pozostawia aksamitną warstwę, jednak nie potrzeba połowy opakowania na nasmarowanie rąk. Łyżeczka balsamu jest w zupełności zaspokajająca, ale mimo to wydajnością nie grzeszy.
Zapach jest naprawdę prześliczny! Bardzo kojarzy mi się z dzieciństwem i owocowymi cukierkami. Nie utrzymuje się na skórze długo, co kompletnie mi to nie przeszkadza. Niemniej jednak woń bardzo mi się podoba, ale nie tyle, bym musiała otwierać słoiczek tyko po to, aby powąchać :) Nie jest też duszący ani przesadnie słodki.
Krem nawilża skórę dłoni bardzo delikatnie i niestety jest to działanie krótkofalowe. Minimalnie wygładza i nadaje efektu satyny. Sam w sobie nie podrażnia, ale nałożony na zaczerwienione dłonie zaczyna dość mocno piec i szczypać. Wydaje mi się też, że odkąd go używam pojawiły mi się na rękach niewielkie krostki, co jest brzydkie i nieprzyjemne.
Opakowanie - 6 - nieciekawe, brzydkie, nieporęczne, liche i tandetne. Konsystencja - 9 - wspaniała, aksamitna, szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiego filmu. Zapach - 8 - lekki, słodkawy, bardzo przyjemny, kojarzący się z dzieciństwem. Działanie - 3 - nawilża bardzo słabo, nie podrażnia, ale wzmaga zaczerwienienie. Ocena ogólna - 3/10. Bardzo przeciętny produkt, który nie spodobał mi się zbytnio.
o, ale niskie noty:/
OdpowiedzUsuńuwielbiam :) i tak bym bardzo chciała wypróbować te kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńJa dostałam do testów kokosowy balsam do dłoni, ale zauważyłam, że opinie mamy podobne :) Jestem z niego bardzo zadowolona, może tylko opakowania tej firmy niezbyt przypadły mi do gustu, no ale wszystkiego mieć nie można :)
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli masz ochotę, zapraszam na moje rozdanie, do zdobycia kosmetyki Balea.
Szkoda, że takie niskie noty :)
OdpowiedzUsuń