Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją produktu, znany przez większość włosomaniaczek. Mowa o kremie pielęgnującym Kallos Serical Crema Al Latte, który zawitał w moich skromnych progach kilka tygodni temu i całkowicie skradł moje serce. Powodów ku temu jest jednak zbyt wiele, aby mówić o nich na wstępie, więc zapraszam Was na pełną recenzję prawdziwego kolosa nazywanego też Latte Hair Mask!
Produkt zapakowany jest w gigantyczne opakowanie o pojemności jednego litra. Wykona z dość miękkiego plastiku sprawuje się nadzwyczaj dobrze - stabilnie stoi na wielkim dnie, ale jest średnio poręczne. Stosuję go więc stawiając na półce i wyjmując porcję. Oczywiście nie trzymam wiaderka w dłoniach, gdyż mogłoby to grozić upadkiem. Nakrętka jest idealnie dopasowana, nie wpuszcza powietrza do wnętrza opakowania. Łatwo się odkręca, lecz nie samoistnie. Plastik, z którego wykonano pudło należy do cienkich, ale bardzo porządnych.
Na opakowaniu znajdujemy trzy naklejki, w tym dwie o sporych rozmiarach. Trzymają się dobrze, jednak gdzieniegdzie zdarła się wierzchnia (niebieska) warstwa papieru, odsłaniając biel. Szata graficzna jest całkiem w porządku, na przedniej niewiele treści, z tyłu - bardzo dużo. Informacje w języku polskim zawarto na maleńkiej, łatwo rozmaczającej się nalepce. Podano skład i działanie, a więc nie mam zastrzeżeń co do treści.
Konsystencja produktu jest bardzo przyjemna - śliska pomimo braku silikonów, gęsta. Łatwo nabiera się na dłoń i jeszcze prościej aplikuje. Rozprowadza się błyskawicznie, wprost idealnie nakłada na każdy kosmyk z rzędu. Nie spływa, świetnie się spłukuje, bez żadnych problemów. Wymywa się całkowicie, nie skleja włosów pozostałościami.
Zapach jest wprost obłędny! Maskę czuć waniliowym budyniem, ale po chwili wyłania się z tego lekko chemiczna nuta. Nie jest nieprzyjemna, ale wyczuwalna. Całość da się wywąchać nie tylko podczas aplikacji, ale również po zmyciu produktu z włosów. Oczywiście wtedy woń jest dużo lżejsza i delikatna, mimo to nadal przyjemna. Biorąc pod uwagę fakt mojego uwielbienia dla wanilii można wyciągnąć prosty wniosek - pokochałam zapach mlecznego Kallosa!
Działanie maski jest wprost wspaniałe! Idealnie wygładza włosy, nadając im sypkości i śliskości. Ogranicza puszenie w kilkudziesięciu procentach, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Ponadto po użyciu moje kłaki błyszczą jak szalone, są bardzo miękkie, sprężyste i elastyczne. Nie zauważyłam najmniejszego obciążenia po nałożeniu nawet na godzinę. Na plus brak silikonów.
Opakowanie - 10 - ogromne, litrowe, dość wygodne, przeciętnie urodziwe, miękkie. Konsystencja - 10 - śliska, przyjemna, łatwo się rozprowadza i spłukuje. Zapach - 9 - wspaniały, waniliowy z nutką chemii, ale nadal cudowny. Działanie - 10 - idealne wygładzenie, nadanie śliskości i miękkości. Ocena ogólna - 10/10! Tania (15 - 21zł) odżywko - maska o świetnym działaniu i bez silikonów. Szczerze polecam!
mam ją i bardzo lubię! świetnie sprawdza się zarówno solo, jak i baza do tuningowania :)
OdpowiedzUsuńsłyszałam o tej odżywce wiele razy,jednak przeraża mnie to wielkie opakowanie,bo mi się szybko odżywki nudzą i ciężko mi dogodzić :) może znajdę kogoś wsród znajomych kto 'pożyczy' trochę na spróbowanie :)
OdpowiedzUsuńWow, chyba na długo Ci staczy :)
OdpowiedzUsuń