Uwielbiam perfumy, wody toaletowe, perfumowane, mgiełki i inne tego typu wyroby. Nie oznacz to jednak kolekcji drogich zapachów od Chloe, Guerlain, DKNY, chociaż przyznaję, ze chciałabym takowe posiadać. Mam jedne z Avonu, drugie z Bi-es, mgiełkę Playboya i dzisiejszy temat numer jeden, czyli Yves Rocher Plaisirs Nature Mure Sauvage Blackberry Eau De Toilette, którą polubiłam od pierwszego użycia. Wszystkie osoby zaciekawione tym produktem zapraszam do przeczytania dalszej części postu :)
Opakowanie to urocza, mała buteleczka o pojemności 20ml. Wprawdzie wolę większe, ale akurat to jest idealne do torebki czy niewielkiej kosmetyczki ze względu na niewielkie gabaryty. Jest też bardzo poręczne, bez wymyślnych tłoczeń, proste i z plastikową nakrętką w formie nasadki. Trzyma się ona mocno, zdejmuje bezproblemowo, jednak sama nie spada. Tak samo jest w przypadku złapania za nią na półce, bo buteleczka nie wypadnie i nie rozbije się. Skrywa pod sobą atomizer, który po naciśnięciu rozpryskuje wodę w niewielkim promieniu, więc wszystko trafia na skórę a nie w powietrze. Nie zacina się, za każdym razie wydobywa się identyczna ilość produktu. Plastikowa rurka, która doprowadza wodę do atomizera sięga do samego dna, więc nie będzie problemu ze zużyciem do ostatniej kropli.
Na opakowaniu znajdują się trzy naklejki, jedna z polską nazwą, druga ze składem a ostatnia z obrazkiem. Żadna z nich się nie zadziera ani nie niszczy. Szata graficzna bardzo mi się podoba, uwielbiam fiolet! Zdjęcie jeżyn znajdujące się z przodu sprawia, że produkt od razu kojarzy się nam z naturalnością. Mnie bardzo się podoba, szczególnie w połączeniu z kolorem cieczy i nakrętki :)
Jaką konsystencję może mieć woda toaletowa? Głupie pytanie. Skoro ma w nazwie wodę, to taka też jest. Nie pryska strumieniem, ani też mgiełką, raczej pod sporym ciśnieniem, ale bez przesady. Szybko się wchłania, nie pozostawia tępego czy klejącego uczucia. Nie barwi skóry, mimo że w buteleczce jest fioletowa.
Nie umiem opisywać złożonych zapachów, ale tu nie miałam problemu, gdyż jest prosty i nie rozwija się. Pamiętacie jeżynowe landrynki? ta woda ma dokładnie taką woń. Nie jest zbyt słodka, ale też niegorzka. To zapach słodkawy, owocowy, z nutą, którą czuć przy krzakach jeżyn. Nie ma tu żadnej sztuczności, bardzo prosta i przyjemna woń. Jak dla mnie jest magiczny, dobry na każdą porę roku, przywołuje wspomnienia ^^ Uwielbiam go.
Woda rewelacyjnie odświeża i orzeźwia, a jednocześnie nie przytłacza i nie dusi. Utrzymuje się na skórze krótko, bo około trzech godzin, co prawdę mówiąc mi nie przeszkadza, chociaż chciałabym czuć go na sobie dłużej. Nie podrażnia, nie wywołuje uczulenia.
Opakowanie - 10 - małe, poręczne, bardzo ładne, o pojemności 20ml, idealne do torebki. Konsystencja - 10 - identyczna jak woda, szybko się wchłania i nie klei. Zapach - 10 - jeżynowy, ale nieprzesłodzony, chociaż landrynkowy, taki magiczny, cudny! Działanie - 8 - wspaniale orzeźwia, nie przytłacza, utrzymuje się bardzo krótko. Ocena ogólna - 9/10. Świetny produkt za niewielką cenę (19.99), warto wypróbować!
Szkoda że czas jej utrzymania jest krótki :(
OdpowiedzUsuńpewnie spróbuję ..
OdpowiedzUsuńwole wieksze pojemnisci :D
OdpowiedzUsuńWąchałam ją w sklepie, jednak wybrałam malinę, którą później dostałam od chłopaka :)
OdpowiedzUsuń