Kiedy za pomocą Agnieszki zrobiłam pierwsze zakupy w niemieckiej drogerii DM zaopatrzyłam się w kilka rzeczy i niebawem przyjedzie do mnie druga paczka. Wśród mojego pierwszego zamówienia był też Alverde 2-Phasen-Sprühkur Aloe Vera Hibiskus. Chyba Wam jeszcze o tym nie pisałam, ale uwielbiam kosmetyki do włosów w formie sprayu. O ile nie używam lakierów ani innych stylizatorów to lekkie odżywki w opakowaniach z atomizerem kocham. Ten z Alverde moje włosy konsumują już od czterech miesięcy i bardzo się z nim polubiły, więc zapraszam na pochwalną recenzję :)
Odżywka mieści się w plastikowym opakowaniu o pojemności 150ml. Podoba mi się, że zwęża się ku górze i ma stabilną podstawę. Jest przezroczysta i dzięki temu idealnie widać poziom zużycia oraz obie fazy. Posiada atomizer, który jeszcze ani razu mi się nie zaciął i niech tak będzie do końca. Za każdym razem wydobywa się identyczna ilość produktu - ja do spryskania całych włosów bardzo lekko potrzebuje kilku psiknięć. Na atomizerze widać nasadkę, która dobrze się trzyma, ale łatwo zdejmuje. O dziwo, jeszcze jej nie zgubiłam.
Na butelce znajdują się dwie naklejki w języku niemieckim z różnymi informacjami. Szata graficzna jest ładna, pasuje do faktu, iż Alverde jest marką naturalną. Aloes i hibiskus znajdujące się na naklejkach pokazują, czego możemy się spodziewać. Mamy tu zielone i różowe wstawki, które szczerze uwielbiam na opakowaniach kosmetyków ^^ Wielki plus za kolor atomizera.
Produkt ma konsystencję cieczy, dzięki której żyjemy. Ma dwie fazy - wodną i olejową. Mieszają się łatwo, wystarczy kilka razy potrząsnąć butelką. Przy spryskiwaniu towarzyszy nam chłodny, orzeźwiający deszczyk :) Jeśli na włosach nie będzie go zbyt dużo, to wchłonie się bardzo szybko. Jest wydajny, przy stosowaniu co 3 - 5 dni w ciągu czterech miesięcy nadal zostało mi około 60%, a więc bardzo dobry wynik.
Zapach jest obłędny! Bardzo słodki, a zarazem naturalny, bez żadnych chemicznych nut. Jak dla mnie pachnie kwiatami wymieszanymi z migdałami, wspaniale! Może i czuć hibiskusa, nie takiego, jak w herbacie, tylko świeżego :) Na włosach utrzymuje się niezbyt długo, ale nie ulatnia się po pięciu minutach. Nie dusi, nie powoduje otępienia i bólu głowy. Szkoda, ze przez komputer nie można przekazywać zapachów :(
Sprayu używam gdy czuję, że moje włosy robią się sztywne i szorstkie. Wystarczy spryskać, a stają się błyszczące, miękkie i gładkie, łatwo się rozczesują i układają. Jeśli jednak na naszej czuprynie wyląduje zbyt duża ilość produktu, to niestety musimy liczyć się z lekkim otłuszczeniem. Mała ilość - boski efekt, zbyt duża - smalec po kilku godzinach :/ Przy okazji powiem, że nieźle nawilża i mimo zawartości alkoholu nie wysusza.
Opakowanie - 10 - ładne, przezroczyste, stabilne, z dobrym atomizerem i niezłą szatą graficzną. Konsystencja - 10 - lekka, wodnista, przy pomocy atomizera zamienia się w lekką mgiełkę. Zapach - 10 - obłędny! Kwiatowo-migdałowy, mniam! Działanie - 9 - zmiękcza, wygładza, nawilża, jednak nałożony w zbyt dużej ilości przetłuszcza. Nie zawiera silikonów. Ocena ogólna - 9/10. Świetny produkt dla fanek lekkiej pielęgnacji i posiadaczek suchych włosów.
bardzo dobra ocena:) może kiedys zakupie ten produkt chociaż ja mało kiedy czymś psikam włosy :D
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta odżywka :)
OdpowiedzUsuńCiekawe opakowanie. Wszystkie odżywki do spryskiwania pomagały rozczesać włosy, ale w sumie jakoś nie przepadam za tego typu produktami. ;)
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do komentowania nowego posta.
Wygląda ciekawie, rozejrzę się za nim jak będę miała okazję :)
OdpowiedzUsuńbrzmi fajnie, choć przeraziła mnie ta warstwa olejowa, bo mam mocno przetłuszczające się włosy :/
OdpowiedzUsuńAlverde kojarzy mi się z dobrymi jakościowo kosmetykami pielęgnacyjnymi ... po Twojej recenzji jestem ciekawa i chyba się skuszę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja mam smalec po półtorej dnia ;/ także nawet ten minus by mnie nie odstraszył :)
OdpowiedzUsuń