Oriflame Pure Nature Organic Red Apple & Oat Nourishing Lip Balm
gb.oriflame.com |
Możecie mi wierzyć lub nie, ale nie wiedziałam o istnieniu dwóch innych produktach w wariancie "czerwone jabłko i owies". Oprócz mojego balsamu istnieją również mleczko z tonikiem 2 w 1 oraz odżywczy krem do twarzy. Seria ma całkiem niezłe noty, może przydałoby się w coś zainwestować?
Wróćmy jednak do balsamu. Został zapakowany w słoiczek o pojemności 6g. Nie jest to gigant, ale przyzwyczaiłam się już do 16.7g w masełkach Nivea. Pudełeczko jest plastikowe, ale wytrzymałe. Nakrętka oczywiście odkręcana, samoistnie nie spadnie, nie nadaje się raczej do korzystania z niego w rękawiczkach. Po zdjęciu nakrętki
ukazuje nam się kosmetyk, wystarczy nabrać go na palec. Pod obu stronach tj. na spodniej części i na nakrętce znajdziemy po naklejce. U góry jest papierowa, z bardzo przyjemną szatą graficzną. U dołu natomiast mamy pojemność, nazwę, miejsce produkcji itd. Nie brudzą się, nie zadzierają, napisy nie schodzą. W sumie to nie mają gdzie się zadzierać, bo nie noszę go między gratami w torebce, używam tylko w domu.
Produkt nie ma konsystencji wazeliny, nie jest ani trochę zbliżone w tym aspekcie do masełek Nivea. Właściwie to trudne do wytłumaczenia ;) To coś pomiędzy nieco lepkim balsamem wymieszanym z żelem, ale jest zwarty. Nabiera się łatwo, ale w małej ilości, większą można wziąć wierzchem paznokcia. Rozprowadza się bardzo dobrze, nie podkreśla suchych skórek. Bardzo szybko się zjada i znika z ust. Nie lepi się jednak na nich i nie zbija w grudki.
Jak widać na zdjęciu, balsam ma żywy, mocny, czerwony kolor! Na ustach zamienia się w zdrowy, lekki, na moich jasnych wargach widoczny róż, co bardzo mi się podoba ;) Daje ładny, mokry połysk, nie ma żadnych drobinek. Stosuje go tylko w domu, gdyż nierówno nałożony np. minimalnie poz konturem ust jest widoczny i wygląda nieestetycznie.
Kosmetyk bardzo ładnie pachnie. Czuć jabłka i coś zbożowego, mniam! Sztuczności brak. Uwielbiam tę woń, szkoda, że tak krótko się utrzymuje.
A jak jest z działaniem? To jednak raczej błyszczyko-balsam niż mocno odżywczy kompres. Lekko nawilża usta, stają się miękkie, ale nie posiada długotrwałego działania. Wspomagam się więc Tisane oraz, zanim się zużył, mazałam się malinowym masełkiem Nivea.
Myślę, że sam nie dałby sobie rady z odżywieniem ust, jako dodatek sprawdza się dobrze. Nie wysusza. Dobrze sprawdza się w roli pielęgnującego błyszczyka koloryzującego lub pod różową czy czerwoną szminkę.
Balsam polubiłam, nie szkodzi mi, używam kilka razy dziennie na przemian z Tisane. To dobry produkt, jeśli szukacie kosmetyku koloryzująco-pielęgnującego lub Wasze usta są niewymagające. Z mojej strony należy mu się ocena 7/10. Nie wiem, czy kupię go ponownie, może kiedyś, ale to opakowanie wystarczy mi na co najmniej miesiąc.
Rzeczywiście dobrze się sprawdził jako błyszczyk. ;)
OdpowiedzUsuńale ma kolor w opakowaniu *_* szkoda, że traci na intensywności nałożony na usta.. ale taki delikatesik też ładny :)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie jestem wielbicielem masełek.
OdpowiedzUsuńjakoś tak lubię błyszczyki.
Mmm.. kuszący ;D
OdpowiedzUsuńBrzmi kusząco (zapach) i wygląda apetycznie:)
OdpowiedzUsuń