niedziela, 24 marca 2013

SLSy nie takie straszne. BingoSpa Kolagenowe Serum do mycia włosów

Całkiem niedawno, bo na początku lutego dostałam kolejną paczkę od BingoSpa w ramach współpracy. Zdecydowałam się na świetny peeling, o którym będzie na dniach, krem dla Was i bohatera dzisiejszego posta, czyli szampon do włosów w formie serum. Chociaż tego nie podejrzewałam, bardzo się z nim polubiłam, został moim wielkim hitem w kategorii myjadeł ze SLS/SLES. 

BingoSpa Kolagenowe Serum do mycia włosów

Na wizażu opakowanie, a właściwie część naklejki wygląda odrobinę inaczej, ale nie robi to żadnej różnicy. Uważam, iż w rzeczywistości jest ładniejsze. Po prawej zdjęcie z wizażu.
.
A jak jest naprawdę? Serum znajduje się w twardej, przezroczystej butelce o pojemności 150ml. Miałam wrażenie, że to bardzo mało i umyję nim włosy maksymalnie trzy razy, a tu wielkie zaskoczenie! Użyłam go już ponad sześć razy i wystarczy mi jeszcze na co najmniej trzy mycia.
Wracając do opakowania - nie ugina się, więc teraz jest już nieco gorzej z wydobywaniem, ale da się przeżyć. Nakrętka jest metalowa, łatwo się zagina, odkręca bez problemu. Nie rdzewieje. Niestety jest zdejmowana, a otwieranie serum mokrymi rękami nie należy do przyjemności. Naklejka jest, jak w przypadku wszystkich testowanych przeze mnie wyrobów BingoSpa papierowa, łatwo się zadziera, brudzi, odkleja. Nie mam obsesji na punkcie nalepek, ale lubię estetykę. Szata graficzna jest nie najgorsza, nie należy do najcudowniejszych, ale nie ma przesady. Są najważniejsze informacje i właśnie to się liczy. 
  

Serum jest lejące, średnio gęste, gładkie, nie zbija się w grudki. Już niewielka ilość wytwarza sporo kremowej, miękkiej piany, więc nie trzeba wylewać go dużo, aby umyć włos. Efekt taki zawdzięczamy oczywiście SLSowi, który nie robi mi krzywdy nawet przy częstszym myciu włosów właśnie tym serum. Oprócz tego zawiera kolagen i to w pierwszej części składu. Są też inne, trochę mniej przyjemne składniki, ale ogółem nie jest tragicznie.
                                                                   
Serum pachnie kosmetycznie, ale lekko i przyjemnie, adekwatnie do działania. Po pierwsze - świetnie myje, oczyszcza z kurzu, sebum, silikonów, olejów i innych tego typu substancji. Włosy po umyciu są miękkie i błyszczące oraz, co najważniejsze, niewysuszone! Jest to dla mnie ogromny plus, bo SLSowe szampony zazwyczaj robią mi z kosmyków siano już po pierwszym użyciu. Tutaj na szczęście wszystko jest w porządku, ale jak wiadomo zawsze nakładam odżywkę. Ponadto ładnie się układają, efektu snopka siana brak ;) Silikonów nie ma, ale lekko wygładza.
Na plus fakt, że nie plącze włosów i nie sprawia, że są matowe i przyklapnięte. Moje kłaki z natury mają sporą objętości i nie zauważam zmniejszenia jej po użyciu tego serum. Stosuję co drugie mycie czyli około dwa razy w tygodniu i działań niepożądanych nie odnotowałam. Biorąc pod uwagę nieszczęsną butelkę i naklejkę całość oceniam na 8/10. Włosy go polubiły, kiedyś pewnie skuszę się na następne opakowanie ale to naprawdę w dalekiej przyszłości.
                                                                  
                                                         ***                                                         
Jak już wspomniałam na facebooku, moja obecność blogowa w ciągu następnego tygodnia może być bardzo różna. Raz, że jestem chora, dwa - idzie Wielkanoc. Postaram się przygotować posty do dodawania automatycznego :)

2 komentarze:

  1. Jakoś jeszcze nic od Bingo Spa nie trafiło w moje ręce.. A ten produkt wygląda zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nigdy nie słyszałam o takiej nazwie jak serum do włosów - ale wygląda okej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim na raz i każdemu z osobna za komentowanie postów :)
Nie obrażę się za konstruktywną krytykę, sprzeczne z moimi poglądami opinie, ale proszę o nieużywanie wulgaryzmów.
Wszelkiego rodzaju spam będzie usuwany.

PS Jeśli zadasz mi jakiekolwiek pytanie pod postem, odpowiem na nie właśnie tam.